b.t. [Nazywam się…]
Autorka opisuje swoje perypetie związane z utratą pracy. Ma 44 lata i mieszka w małej miejscowości koło Sandomierza. Sama wychowuje dwie córki: 18-letnią (4. klasa technikum gastronomicznego) i 16-letnią (2 kl. liceum ogólnokształcącego). Żyją z zasiłku dla bezrobotnych, który kończy się w kwietniu 2001 r. i alimentów (łącznie 830 zł na trzy osoby). Bezrobotną stała się po likwidacji województw. Posiada wyższe wykształcenie (Administracja na Wydziale Prawa w Lublinie). Przez ponad 20 lat pracowała w Urzędzie Wojewódzkim. Wypowiedzenie otrzymała w końcu stycznia 1999 r. Zawalił się wtedy jej świat. Dostała krwotoku i wylądowała w szpitalu. Próbowała dochodzić swoich praw w sądzie, ale przegrała. Razem z nią pracę straciło kilka osób, zostali Ci którzy mieli układy. Pracy nie znalazła, bo nie miała znajomości. W grudniu 1999 r. została skierowana z Urzędu Pracy do gminy w ramach robót publicznych (płaca w wysokości zasiłku dla bezrobotnych). Wójt przydzielił ją do sprzątania placu, mimo jej wyższego wykształcenia. Po tygodniu ktoś przekonał wójta, żeby przesunąć ją do księgowości Gospodarki Komunalnej. Praca jej się podobała, ale po 6 miesiącach się skończyła. Znowu bezrobocie. Miała kłopoty z płaceniem czynszu, popadła w długi. Jako osobie rozwiedzionej, nikt jej nie chce pomagać. W jej miejscowości tacy ludzie nie mają racji bytu. Brak pieniędzy ma negatywny wpływ na jej dzieci, czują się gorsze. Sytuacja w domu jest napięta. Starsza córka robi w tym roku maturę, o studiach nie ma co marzyć.
Jej mąż był alkoholikiem i psychopatą. Brała udział w zajęciach dla alkoholików i ich rodzin. Z terapii korzystały również dzieci. Dopóki pieniądze na Stowarzyszenie Psychologów szły z funduszu alkoholowego, terapie i obozy były bezpłatne. Gdy koszty zaczęły pokrywać gminy, nie było dla nich pieniędzy (bo nie miały znajomości). Na pomoc rodziny nie może liczyć, choć do najbiedniejszych nie należą. Jedynym wyjściem dla niej jest stała praca i modli się o nią każdego dnia. Tymczasem, żeby nie zwariować, planuje sobie zajęcia na każdy dzień (pranie, sprzątanie, robienie na drutach, czytanie), stara się nie myśleć o kłopotach. Dzięki temu, że jest po różnych terapiach, potrafi zwalczyć depresję i to ją trzyma przy życiu.