Anna Wałek-Czernecka do Haliny Martin, 1962–1977
Kobiety znały się od czasów dzieciństwa Haliny. W okresie okupacji niemieckiej Martinowa ukrywała "Paneczkę", jak dzieci w Pawłowicach nazywały Czernecką, początkowo w warszawskim mieszkaniu, następnie w majątku Pawłowice.
Listy dotyczą głównie spraw prywatnych. Autorka bardzo interesowała się życiem Haliny, mieszkającej od 1946 r. w Londynie. Była bardzo bliską dla niej osobą, pisała, jak wiele Halina dla niej znaczyła. Walek-Czarnecka przyznała, że poznała się na niej od razu, doceniła jej wartość jako człowieka i bardzo ją pokochała. Zaznała od niej wiele dobroci. Autorka żyła jej sprawami, czekała na listy od niej, była dla niej, zwłaszcza pod koniec życia, ważnym kontaktem ze światem. Omawiała z Haliną problemy jej córek i wnuków. Martinowa informowała ją o wszystkich ważnych wydarzeniach w swojej rodzinie, w tym śmierci męża Wiktora, rozwodzie córki Kai i jej nowym związku. W jednym z listów pisała, że Kaja była bardzo podobna do Haliny, zachowywała się podobnie, jak ona w jej wieku. Dla niej również miłość do mężczyzny była na pierwszym miejscu.
Pisała też dużo o swojej rodzinie – o siostrach, Teci i Maryli, o chorobie i śmierci Dzidka, męża Maryli. We wcześniejszych listach opisywała swoje wyjazdy do rodziny i na wakacje. Z czasem wyjazdy coraz bardziej ją męczyły, najlepiej czuła się wtedy we własnym domu. Mieszkającą w Warszawie rodzinę odwiedzała coraz rzadziej, nie chciała być dla nich ciężarem. Poza tym Warszawa przytłaczała ją, czuła się zagubiona w wielkim mieście. W korespondencji pojawiały się także wzmianki o jej pracy naukowej. Początkowo pracowała w Zakładzie Anatomii i Cytologii Roślin, choć już przeszła na emeryturę. Wspominała o swoich uczniach i doktorantach. O swoich osiągnięciach naukowych pisała niewiele i ze skromnością.
W listach przewijały się również informacje o wspólnych znajomych, m.in. o Halinie Dodek, nazywanej Linką i jej rodzinie, a przede wszystkim o Bolesławie, dawnej miłości Martinowej z czasów okupacji. Przekazywała Halinie aktualne informacje o nim, ponieważ miała z nim stały kontakt, mężczyzna odwiedzał ją od czasu do czasu. Bolesław miał dobrą pracę, szczęśliwą rodzinę, żonę Krystynę, dwie córki, potem urodził mu się wnuk. Wiele podróżował, ciepło i serdecznie wspominał Halinę.
Autorka, na prośbę Haliny, wspominała o jej ojczymie, Wiktorze Przedpełskim, którego Halina traktowała jak ojca, bardzo go kochała i ceniła. Przyjaźnił się z Michałem [prawdopodobnie mowa tu o bracie Tadeusza, mężu Czerneckiej]. Widywała go najczęściej w sytuacjach towarzyskich, przy okazji odwiedzin Michała. Był to człowiek niekonwencjonalny zarówno w poglądach jak i w zachowaniu. Dom Przedpełskich robił na niej wrażenie swą niezwykłością, brakiem snobizmu i prostotą w przyjmowaniu gości. Był to dom patriarchalny, w którym panował kult Wiktora. W warszawskim mieszkaniu na ulicy Ikara nie było antyków, w przeciwieństwie do majątku w Pawłowicach.
Treść listów ma bardzo osobisty charakter, można w nich dostrzec ciepły stosunek obu kobiet do siebie nawzajem. Czernecka pisała o swoim samopoczuciu, ale bardziej duchowym niż fizycznym. Była osobą bardzo schorowaną jednak niewiele pisała o swoich dolegliwościach. Bardzo mocno odczuwała samotność, zwłaszcza w ostatnim okresie życie. Czuła się opuszczona przez wszystkich. Została sama w Łodzi, znajomi poumierali, uczniowie też zapomnieli o niej. Z biegiem lat coraz więcej pisała o starości. Miała dużo czasu na przemyślenia, którymi dzieliła się ze swą przyjaciółką. Tradycyjnie co roku wysyła jej opłatek na Boże Narodzenie.
W teczce znajdują się również listy Haliny Martin do Anny Wałek-Czerneckiej.