List Marii Towiańskiej do NN, b.d.
W brudnopisie lub kopii listu do niezidentyfikowanej „najdroższej pani” Marja Towiańska wyraża smutek, że nie zdążyła pożegnać jej przed wyjazdem. „Przyczyną tego by perkalik, a raczej żyd” (k. 1), który nie chciał zwrócić jej zadatku za zamówiony materiał; dyskusję zakończyło wezwanie oficera policyjnego. Autorka uważa, że przez opóźnienie „straciła wiele”, nie udało jej się bowiem opowiedzieć „żywym głosem o b. a b. ważnym zajściu” (k. 1). Chodzi o niespodziewaną wizytę starszego brata, który, od kiedy autorka w 1862 roku ostatecznie wyrzekła się towianizmu, nie utrzymywał z nią kontaktów (podobnie jak większość rodziny). Towiańska szczegółowo relacjonuje spotkanie, które, ku jej zaskoczeniu, rozpoczęło się od serdecznego powitania. Gdy Adam zaprosił siostrę do hotelu, w którym się zatrzymał, ta zwróciła się do niego, wskazując na leżący na ziemi siennik: „zobacz, jakie twoje siostra ma wygody, oto jest jej łoże” (k. 1v.). Atmosfera rozmowy z bratem również wywołała zdziwienie autorki. W odpowiedzi na okazywaną przez niego troskliwość Towiańska zaprezentowała list od adwokata, który przygotowywał ją do sprawy wytoczonej byłemu pracodawcy Rudnickiemu (z innych listów wiemy, że odwołała proces, gdy okazało się, że jednym z dowodów zgłoszonych przez pozwanego ma być list, który otrzymał od Adama Towiańskiego – jednoznacznie krytyczny względem charakteru siostry). Choć Towiański zapewnił Marję, że może się do niego udać w każdej potrzebie, odmówił jej zwrócenia dwudziestu pięciu rubli, które wydała na adwokata. Twierdził, że ma długi w towarzystwie kredytowym – autorka zweryfikowała później tę informację, która okazała się nieprawdziwa. Towiański wspomina o procesie, którego, wbrew pogłoskom, nie wygrał – najpewniej chodziło o rekompensatę za konfiskatę rodzinnego majątku w Antoszwińciu, której część należałaby się autorce, lub o kwestie związane ze spadkiem po rodzicach. Towiańska przyznaje się do „ostrego rąbania” brata, którego krytykuje za „komedie” i despotyzm" (k. 2).