Dzienniki (zesz. 103-105)
Autorka kontynuuje rozważania, polegające głównie na krytyce otaczającej ją rzeczywistości. Matylda Wełna koncentruje się przede wszystkim na aktualnych wydarzeniach. W jej komentarzach stale obecne są wątki antysemickie. Czuje się rozczarowana światem, co wyraża w odważnych konstatacjach. Porusza również tematy rodzinne – m.in. problemy krewnego, W., z alkoholizmem: „obsunął się całkowicie. Upija się codziennie. Wściekły, że się zestarzał” (k. 8/103). Autorka coraz rzadziej spotyka się z bliskimi. Sporadycznie odwiedza krewną M. Nadal utrzymuje kontakty z Pawłem Heintschem, który wydaje nową książkę Wilki, owce i pasterze. Autorka ocenia ją pozytywnie. Lektura jest dla niej okazją do wspomnień, z których można wywnioskować, że kiedyś była w nim zakochana.
W dzienniku pojawiają się notatki z książek i artykułów, dotyczących głównie polityki. Wełna z niesmakiem obserwuje ówczesną kulturę. Formułuje pełne szokujących porównań opisy piosenkarek, występujących na festiwalu w Opolu, np.: jedną z nich określa jako: „suchą, szkieletowatą babkę z długimi ciemnymi włosami”, która „wydobywała z siebie [...] ryk, odgłosy (nie mam właściwego określenia) jak wielkie zwierzę, powiedzmy hipopotam podczas rui [...]. Słów nie można było zrozumieć [...]. Zohydzenie człowieka, muzyki, sztuki, w ogóle pełne i całkowite" (k. 34/103). Następnie twierdzi, że opisywana przez nią kobieta „mogłaby być bez zmrużenia oka kapo w Oświęcimiu" (k. 35/103).
W zeszycie (nr 105) Matylda Wełna-Klonowiecka komentuje czytaną aktualnie książkę, narzeka także na bezsenność – to są jej ostatnie słowa, napisane sześć dni przed śmiercią.