Dziennik: 3.01.1994–31.12.1994
Autorka, już w mocno zaawansowanym wieku, nadal stara się być aktywną zawodowo kobietą, jej stan zdrowia pozwala jednak na coraz mniejszy wysiłek. Jest to doświadczenie trudne, z którym nie potrafi się pogodzić: „[…] oscyluję między lękiem i bezradnością a potrzebą działania. Do końca. Ale jak? Przy tej niesprawności fizycznej. Każdy spowiednik mi mówi: możesz się przecież modlić! Tak, modlę się o zbawienie świata. Czy to wystarcza? Oddaję drobne usługi bliskim. To dobrze. To byłoby dobrze, gdyby nie było podszyte fałszywą pokorą, gdyby było robione z radością” (k. 5r).
Sporo miejsca, podobnie w jak pozostałych zeszytach, zajmuje Marii Grabowskiej refleksja nad literaturą i sztuką współczesną. Szczególnie wobec tej ostatniej jest skrajnie krytyczna i ironiczna: „Wczoraj w wiadomościach TV pokazano migawkę z wystawy malarza Opałki – imienia jego nie zapamiętałam. Robi światową karierę. To, co malował w młodości – głównie malarstwo figuralne – uważa dziś za wielką naiwność. Bo teraz zapełnia płótna cyferkami. O 1 – do miliona, już dojechał z tym do iluś tam settysięcy. Twierdzi, że »się w tym wyraża«. Że jest jeden taki wariat, to się nie dziwię, to się zdarza, ale że są setki czy tysiące wariatów, którzy uważają go za geniusza, a jego cyferki za wielką sztukę, to już świadczy o zupełnym wynaturzeniu może nie całej, ale tej części ludzkości, która się uważa za elitę” (k. 20r–20v).
Pomimo podeszłego wieku diarystka nadal bacznie rejestruje przewijające się w mediach problemy, poddając je krytycznej ocenie. Dużo miejsca poświęca problemowi aborcji, ostro się jej sprzeciwiając. Jednak nie tylko jej: jest także gorliwą przeciwniczką pobierania organów ludzkich do przeszczepów od osób zmarłych, co do czego zastanawia się, czy nie jest to pewna forma „kanibalizmu”. Innym dylematem moralnym jest dla niej kwestia klonowania, będąca ostatecznym dowodem na to, że człowiek ciągle skłania się do wybierania opcji zła z drzewa wiadomości dobrego i złego: „Za jednego mojego życia, a raczej jego połowy, bo zaledwie od lat pięćdziesiątych tego wieku, przeszliśmy od transplantacji narządów […] do klonowania. Chciałabym wreszcie umrzeć!” (k. 50v). Ogólne przygnębienie otaczającym ją światem pogłębiają doniesienia medialne o zwiększającej się agresji wśród młodych ludzi, szczególnie o fali morderstw wśród nastolatków – jej źródeł nie upatruje Grabowska jednak w zmieniającym się świecie, ale w narastającej, nigdy niepowstrzymanej fali przemocy, która przetacza się przez polskie ziemie od czasów drugiej wojny światowej.
Podobnie jak w innych zeszytach sporo miejsca zajmują czytane coraz chętniej dzieła mistyków: św. Teresy z Kalkuty czy św. Jana od Krzyża, które autorka traktuje jak prawdziwą literaturę na poziomie, w odróżnieniu od współczesnej beletrystyki. Poza tym zeszyt pełen jest krótkich wtrąceń z życia codziennego, m.in. informacji o maszynowym druku powieści Chałupy autorstwa Grabowskiej, wykonanym przez jej dzieci i wnuki.