Dziennik: 12.05.1903–24.05.1903
Istotną część dziennika stanowią przemyślenia autorki na własny temat. Warto tu szczególnie zwrócić uwagę na ciekawą opowieść, którą Ludwika przytacza na temat swojego dzieciństwa, a która zapowiada jej późniejszą ciekawość świata, tak potrzebną w pracy naukowej (tutaj jeszcze ciekawość uznawaną przez Autorkę za nadmierną i szkodliwą): „»Ułowisz co?« – zapytałam gdy sieć przecięła powietrze. »Ułowię – jak sieć będzie w wodzie«. Śmiałam się do bólu odchodząc – i wiem teraz czemu. To pytanie pysznie mnie charakteryzuje. Sieć w powietrzu jeszcze, a ja tu dowiaduję, czy ułowi; bo ja nigdy nie czekam na właściwą chwilę i właściwe warunki – chcę wiedzieć naprzód” (k. 11r). Podobnie jak w innych zeszytach, także i z tego dziennika przebijają głęboka religijność diarystki oraz niechęć (żeby nie powiedzieć: antypatia) wobec ludzi niereligijnych, którzy za swój podstawowy cel życiowy obierają sobie dążenie do wzbogacenia się, a nie rozwój duchowy. Niemal na każdej stronie pojawiają się wzmianki o Bogu, raz po raz odnotowuje ona także efekty swoich prywatnych rozmów ze Stwórcą. Wyłania się z nich obraz kobiety, która wątpi w swoje siły, jednak idzie naprzód, pokładając ufność w Bogu, że ten wspomoże ją we wszystkich problemach: „Poczułam nagle, że mogę się tylko albo wcale nie porywać – uznając, że za słaba jestem – albo podjąć raz rzucony krzyż, bez zastrzeżeń, bez ułatwień – ufając w Bogu, a jeśli raz go na mnie włożył – potrafi też i udźwignąć za mnie” (k. 13r). Wyjątkowo dla Ludwiki, w dzienniku pojawiają się relacje z dużej liczby rozmów z innymi osobami, przede wszystkim z najbliższymi przyjaciółkami. Jednak i tu, tak jak w innych partiach tekstu, dominuje zwątpienie autorki w samą siebie – zastanawia się ona szeroko m.in. nad tym, czy człowiek taki jak ona jest w stanie być przyjacielem dla drugiego człowieka, i konstatuje ponuro, że jej przyjaźń z siostrą, Heleną, nie jest wcale prawdziwą przyjaźnią.