Poznań mej młodości
Wspomnienia z dzieciństwa w Poznaniu podejmuje autorka w tym samym miejscu, w którym zakończyła swoją opowieść o pierwszych trzech latach życia w Szamotułach. Zwraca ponownie uwagę na fakt, że okres, w którym do Poznania sprowadziła się jej rodzina, to czas bankructwa kolejnych banków w Cesarstwie Niemieckim i pogarszania się sytuacji rodzin wielkopolskich – tutaj problem ten jest jednak jeszcze wyraźniej widoczny. Ojciec Marii tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności zdołał uratować posag żony w wysokości 20 tys. talarów, co pozwoliło rodzinie dość bezpiecznie wejść w nowy etap życia, inni krewni nie mieli już jednak takiego szczęścia. Autorka wspomina przy tym o karierze prawniczej ojca, jego walkach w powstaniu 1863 r. i uratowaniu jego posady przez pewnego Polaka, który złożył fałszywe zeznania przed niemiecką komisją, przysięgając, że ojciec Marii nigdy nie brał udziału w żadnym powstaniu.
Wiele miejsca w tej części wspomnień zajmują kultura Poznania, losy Teatru Polskiego, a także informacje o bojkotowaniu przez Polaków teatru niemieckiego (obecnie Teatr Wielki Opera przy ul. Fredry). Wicherkiewiczowa chętnie opisuje miasto w okresach wiosennych, w czasie jarmarków oraz parad. Krytykuje przy tym język, który można było na co dzień usłyszeć na ulicy z ust Polaków: „w poznańskiem mówiono najgorszą polszczyzną. Te prowincjonalizmy bywały nieraz wyśmiewane i słusznie piętnowano germanizmy, które się ciągle bujnie rozpleniały. W ówczesnym społeczeństwie raziła nieraz fatalna polszczyzna” (k. 6r). W końcu XIX w., zdaniem autorki, dzięki nieustannej krytyce jakość mowy znacznie się polepszyła. Pomimo swojego krytycznego podejścia do wielu aspektów życia w Poznaniu w dalszej części wspomnień Wicherkiewiczowa daje się poznać jako zakochana w tym mieście: „Urok dawnego Poznania polegał na tym, że był właściwie małym miastem” (k. 7r). Tę część wspomnień zamyka obszerna charakterystyka Kazimierza Szulca, współzałożyciela Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Trzecia część poznańskiego pamiętnika obejmuje opis Rynku z przełomu XIX i XX w., a także wzmianki o nadprezydencie Poznania, Wittingu, i jego rodzinie. W tym miejscu dostrzec można pewien żal autorki wobec Polaków, którzy nie mieli już w zwyczaju nosić na co dzień swych tradycyjnych strojów, rekompensowany jednak w wielkie święta, gdy na ulicach ponownie widać było czamary, konfederatki, palone buty i rogatywki. Autorka wspomina także napięcie społeczno-polityczne, które pamięta z przełomu wieków: „tyle przepowiedni, przeczuć i proroctw wypowiadano na mający nastąpić rok 1900, że oczekiwano go z dreszczem niepokoju. Zapowiadano upadek Niemiec i cesarstwa w r. 1913 Wilhelm II. – miał być ostatnim cesarzem” (k. 16r).
Od k. 20r informacje na temat kształcenia: nauka tańca, gimnastyki i śpiewu. W dalszej części pojawiają się wzmianki o ciężkiej chorobie – dyfterii, na którą zachorowała Maria w wieku siedemnastu lat. Ważną rolę we wspomnieniach o edukacji odgrywa postać wybitnej, zdaniem Wicherkiewiczowej, pedagog – Anastazji Warnke. Autorka wtrąca w tym miejscu także własne przemyślenia na temat sytuacji kulturalnej w Poznańskiem: jej zdaniem im większy był ucisk ze strony zaborcy, tym więcej polskich czasopism trafiało do obiegu. Na k. 26–28 przytacza przykłady tajnych polskich organizacji. Na k. 28 pisze o swoim szczególnym zamiłowaniu do archiwów i wertowaniu licznych wspomnień o Poznaniu, czego efektem była praca Rynek Poznański i jego patrycjat, poświęcona losom sześćdziesięciu domów w Rynku. Na kolejnych kartach dalsze wspomnienia z pracy archiwalnej i pracy nad książką o Poznaniu. Od k. 34r informacje o balach i karnawałach. Przy opisach nowopowstających budynków w mieście szczególnie dużo uwagi poświęca autorka Rogierowi Sławskiemu, nigdzie jednak nie zaznaczając wprost, że jest to jej brat. Podobnie jak w przypadku Wspomnień z Szamotuł opisywana teraźniejszość miasta zakorzeniona jest bardzo silnie w historycznej przeszłości – opisując znane sobie miejsca, autorka nieustannie nawiązuje do ich dawniejszych losów, znanych jej z archiwów. Na k. 47r wspomina śluby swego rodzeństwa oraz swój własny, 20 października 1894 r., z gdańskim okulistą Bogdanem Wicherkiewiczem. Przy tej okazji przytacza także także przykłady „Autorytetów” dawnego Poznania, zawsze gotowych wydawać złośliwe osądy o mniej konformistycznych osobach, co nieco jej przeszkadzało, jako że sama, jak pisze, nie dawała sobie popsuć zabawy „starodawnymi poglądami i konwenansami” (k. 49r). Na k. 53r informacje o artystach poznańskich: o malarzach i Towarzystwie Sztuk Pięknych. Swoje wspomnienia kończy informacjami o modzie, tutaj jednak odsyła czytelnika raczej do albumów i atelier fotografów niż własnych opisów.