Dziennik: 03/14.03–4/27.05.1914 (tom 83)
Tom 83. według autorskiej numeracji, pisany w Dreźnie, Barcelonie, Paryżu, Warszawie, Dereszewiczach, Bryniowie, od 03/16.03. do 14/27.05.1914 (autorka podaje tu daty w obu stylach).
Pierwsze dwa tygodnie opisane w dzienniku Kieniewiczowa spędza nadal w Dreźnie, z mężem, uczęszczając na konsultacje do dr Gösslera, ale i ciesząc się atrakcyjną okolicą, towarzystwem, a nawet lekturą romansów. Dokonuje tu między innymi zakupu porcelany, z której jest bardzo dumna. Zapisuje treść rozmów z lekarzem i jego rady, i wyjeżdża zadowolona z przebiegu kuracji, z nadzieją na powrót miesiączki.
Kieniewiczowie spędzają jeszcze dwa tygodnie w podróży. W Brukseli odbierają z pensji klasztornej siostrzenicę autorki, Helenę Horwattównę, i jadą z nią do Paryża, gdzie oddają się przyjemności zwiedzania miasta, także od jego nowoczesnej i na wpół podejrzanej strony (Grand Guignol). Kieniewiczowej bardzo podoba się nowy modny taniec – tango.
W drodze powrotnej odwiedzają rodzinę w Warszawie.
Na początku kwietnia są z powrotem na Polesiu.
Kieniewiczowa, jak zwykle na wsi, skarży się na nawrót rozdrażnienia, ale, teraz raczej pogodzona z menopauzą, zabiera się z ogromną energią do praktyk pobożnych i filantropii. Postanawia na przykład sama uprawiać ogród warzywny, z którego płodów będą korzystać biedni. Gotuje dla nich, a nawet pierze. Marzy o przemienieniu Bryniowa w klasztor, chodzi po obejściu w habicie. Jej poczynania narażają ją na krytykę lub kpiny otoczenia, co wynika z treści pomieszczonych wypowiedzi służących itp. Autorka uczy także dzieci do pierwszej spowiedzi i komunii i odwiedza chłopów. Spisuje w dzienniku rozmyślania pobożne, obiecując sobie, że nie będzie już w nim notować spraw błahych. Cieszy się, że zmieniła się we własnego bohatera literackiego – Sataniella.
Z relacjonowanych w dzienniku rozmów z mężem wynika, że ten bardzo martwi się w tym czasie polityką, odczuwając swoją sytuację jako Polaka i przedsiębiorcy na Kresach jako bardzo trudną. Żona odnosi się do jego niepokojów z pewnym lekceważeniem, ale zauważa też, że mąż zrobił się bardzo nerwowy, wręcz agresywny. Jak zawsze, pisze sporo o swoich relacjach z Antonim Kieniewiczem i jego żoną. Stara się zachowywać wobec niej nienagannie, ale często pisze gorzko, w kontekście własnej bezpłodności, o jej synach jako "dziedzicach".
W tym tomie dziennika wspomina często życzliwie o wuju Janie Jodko, z którym spędziła wtedy trochę czasu.
Wielkanoc spędza w Dereszewiczach. Wiosną, jak co roku, zjeżdżają się goście, by polować na głuszce. Przybywa także Józef Weyssenhoff, który zeszłoroczne tutejsze polowania opisał w powieści „Puszcza” i teraz prezentuje obecnym jej fragmenty. Kieniewiczowa rozmawia z nim o literaturze, pokazuje mu także własne próby literackie.
W maju znów jest w Warszawie. Na ostatnich kartach dziennika spisuje treść rozmów ze swoim wieloletnim spowiednikiem, prałatem Załuskowskim. Z zapisków wynika, że prałat jest wyraźnie zaniepokojony formą, jaką przyjęła jej pobożność. Doradza jej umiar, skupienie na obowiązkach rodzinno-towarzyskich oraz rozwijanie zainteresowań świeckich i kulturalnych, w tym także pisanie własnych utworów literackich. Autorka, zmieszana tą jego nieoczekiwaną reakcją, ostatnią radę przyjmuje z wyraźną ulgą. Cieszy się, że może znów pisać „Sataniella”.