Moje wyzwolenie z obozu
Zapiski rozpoczynają się od przeczucia zbliżającego się końca wojny i związanego z tym strachu. Autorka relacjonuje, że obawiano się, iż Niemcy – wycofując się – będą chcieli wysadzić w powietrze cały obóz Ravensbrück, zabić wszystkich wieźniów i zatrzeć ślady zbrodni. Pozostałe w obozie więźniarki cierpiały głód na skutek problemów aprowizacyjnych; by przetrwać, zbierały zioła i jadalne trawy. W tym samym czasie nad obozem przelatywały alianckie bombowce, kierujące się na Berlin, i zrzucały bomby na teren obozu, choć w rzeczywistości celowały w lotnisko wojskowe ulokowane nieopodal. Ta sytuacja wywoływała w piszące przeraźliwy strach. Podczas ewakuacji obozu, kiedy to więźniarki zostały zmuszone do „marszu śmierci”, którego przebieg Kurcyuszowa dokładnie opisuje, starając sie o maksymalną rzeczowość, kobiety próbowały wzniecić bunt. Podczas marszu doszło do spotkania więźniów z różnych obozów; nadzorujący przemarsz Niemcy zbiegli. Pozostawieni sobie więźniowie szli dalej przez opuszczone miasta i majątki, w których przebywali przymusowi robotnicy z Polski. Po drodze autorka nocowała u niemieckiego dyrektora fabryki, u którego jeszcze kilka tygodni wcześniej pracowała jako więźniarka. Kurcyuszowa wspomina chwile grozy związane z ostrzeliwaniem ukrywających się w okolicy żołnierzy Wermachtu przez wojsko radzieckie, także swoją sytuację życiową tuż po zakończeniu wojny i starania wokół powrotu do Polski. Wspomnienia kończą się opisem przyjazdu do Szczecina.