Wspomnienia z chłopskiej działalności rewolucyjnej
Dokument rozpoczyna relacja autorki dotycząca jej pochodzenia i dzieciństwa. Twierdzi ona, że były to kwestie, które ukształtowały jej przekonania polityczne. Jej kuzyni byli działaczami rewolucyjnymi, a ona sama w wieku piętnastu lat wstąpiła do Zjednoczonej Lewicy Chłopskiej „Samopomoc” – do koła na terenie gromady Brzozowa Gać. Założycielami tego ugrupowania byli członkowie Komunistycznej Partii Polski działający na terenie gminy Kurów; wymienia w związku z tym nazwisko swojego męża, Władysława Krupy, Aleksandra Wójtowicza (który, jak pisze, zginął w partyzanckiej walce z Niemcami pod Grabinami w pow. lubartowskim) i Władysława Pękala. Jako prezesa Koła wskazuje Aleksandra Chabrosa; sama, jak twierdzi, pełniła w nim rolę sekretarza. Do zadań koła miało należeć przede wszystkim praca wśród chłopów oraz robotników rolnych. Istotną kwestią było zbieranie funduszy na żywność dla więźniów politycznych. Autorka przypomina sobie wiele publicznych wystąpień grupy. Jako pierwszy przykład podaje wielki wiec Zjednoczonej Lewicy Chłopskiej na rynku w Końskowoli, 6 km od Puław, na który miało przybyć około 5 tysięcy chłopów. Udaremniono zablokowanie wiecu przez policję, ale zaraz po nim odbyły się aresztowania. Wspomina także o wystąpieniu chłopów, na którym przemawiał Wójtowicz. Policja nie zezwoliła na wiec na otwartej przestrzeni, więc choć liczony na 2 tysiące zainteresowanych, musiał się odbyć w mieszkaniu u Tadeusza Wiejaka. Padły strzały, ale obeszło się bez ofiar. Z pochodu wspomina ostrą przemowę Wawrzyńca Grykałowskiego, którą usiłowano przerwać. Wspomina również liczne strajki polityczne i ekonomiczne z tego okresu – w Kurowie, Charbowie, Przebysłowicach i Mariance. W 1929 r. autorka wstąpiła do KZMZ na terenie Brzozowej Gaci w roli sekretarza komórki. Wspomina robienie plakatów, zbieranie funduszy na aresztantów i wysyłanie paczek do więzień. Notuje, że najbardziej udane wystąpienie pierwszomajowe odbyło się w 1931 r. w Kurowie.
Dokument zawiera także informację o „krwawych łaźniach”, tj. buntach wszczynanych przez więźniów politycznych zatrzymanych na Zamku w Lublinie z powodu warunków, w których ich przetrzymywano. Zaczęły się one od głodówek, następnie przeszły w bojkot łaźni i palenie sienników; w ramach represji więźniów bito i torturowano. Autorka angażowała się wówczas w przygotowywanie manifestacji i plakatów, w których żądano ukarania prześladowców. Po wspomnianym 1 maja 1931 r. w jednej celi próbowano umieścić trzystu więźniów, choć mogło się ich tam pomieścić czterdziestu. Aresztanci mdleli i lądowali w szpitalu więziennym. Jak pisze autorka, po tych wydarzeniach działalność rewolucyjna nie osłabła, ale bardziej się zakonspirowała. Rozwiązała się za to w 1938 r. Po rozpoczęciu okupacji niektórzy członkowie należeli do PPR, GL i Armii Ludowej; zalicza do nich siebie i męża.