Wiktor. Szpital 1972 (Ciężko chory)
Halina Martin prowadziła dziennik podczas pobytu jej męża w szpitalu. Wiktor Martin był ciężko chory, planowana była operacja. Ostatnie dni przed pójściem do szpitala były bardzo intensywne, starał się załatwić wszystkie pilne sprawy, korespondencję itp. Autorka pisała, że lekarze zastanawiali się, czy uda im się za jedną narkozą usunąć dwa zęby i oczyścić szczękę z ropy. Zapowiadali ryzyko komplikacji pooperacyjnych. Operacja miała się odbyć 17 maja. Po niej pacjent był nadpobudliwy, wystąpiły dodatkowe komplikacje, rzucał się na łóżku, bardzo dużo i niezbyt składnie mówił, skarżył się na spisek w szpitalu. W kolejnych dniach jego stan się pogarszał, nawalało serce, miał zapalenie płuc, nerki nie pracowały, nie poznawał ludzi. Dostał środki uspokajające. Halina była przy nim cały czas, ale musiała się momentami ukrywać, bo jej wymyślał, miał do niej wiele pretensji. Serce słabło mu coraz bardziej, lekarze przygotowywali Halinę Martin na najgorsze. Jej mąż to przetrzymał, ale nadal jego stan był bardzo poważny. Gdy serce się trochę poprawiło, pacjent znowu stał się bardzo niespokojny, wyrywał się z łóżka, ciągle mówił, do wszystkich miał pretensje. Halina troskliwie się nim opiekowała, pomagała pielęgniarkom go myć, przebierać itp. Ciągle utrzymywał się problem z oddawaniem moczu i brakiem snu. Trzeba go było zmuszać do jedzenia i picia. Robione były badania. Z czasem lekarze byli coraz bardziej optymistyczni, ale majaczenie utrzymywało się jeszcze przez ok. dwa tygodnie od operacji. Zdarzały się lepsze dni, kiedy poznawał żonę, bywał dla niej miły i serdeczny. W końcu zaczął lepiej jeść, bywały dni, kiedy mógł wstać z łóżka, sam się golił. Powoli wracała mu świadomość. Na początku czerwca lekarz stwierdził znaczną poprawę i przewidział, że za ok. dwa tygodnie pacjent będzie mógł wrócić do domu, oczywiście będzie nadal wymagał troskliwej opieki żony.