Relacja Sali Kanner
Relacja powstała w 1945 roku, dotyczy okresu od 1942 do 1945 roku.
Tekst otwierają informacje o ograniczeniu poruszania się Żydów po Będzinie, Autorka podała szczegółowe informacje dotyczące wielkości i granic getta będzińskiego oraz nazwy ulic, po których nie wolno było poruszać się Żydom. Judenrat – wedle słów Autorki – tworzył listy chorych, ubogich, sierot itd. Autorka opisała trwające w getcie selekcje, krążące listy osób wyznaczonych do wysiedlenia. Zapisała także, że przed wysiedleniem chroniła praca, ale strażnicy mieli własną listę ważnych i nieistotnych z punktu widzenia strategicznego miejsc zatrudnienia. Wedle jej słów praca w szopie Rosnera należała do najważniejszych, ponieważ produkowano tam mundury dla niemieckiego wojska.
Autorka zanotowała, że 1 sierpnia 1943 roku SS przeprowadziło ostatnią akcję w getcie. Pozostali w nim ludzie próbowali chować się w schronach, na strychach i w piwnicach. Kobieta widziała jak w czasie jej trwania matki dusiły dzieci, bojąc się, że ich płacz może zdradzić miejsce ukrywania się całych rodzin. Tych, których SS-mani znajdowali, zabijali na miejscu.
Następna część z osobnym tytułem "Kanner Sala. Birkenau – Obóz kwarantanny"
Kobieta zapisała, że zaraz po przyjeździe więźniów do obozu odbyła się selekcja. Około tysiąca kobiet i tysiąca mężczyzn zabrano do lagru. Pozostałym rozkazano wsiadać na ciężarówki, które odjechały w nieznanym kierunku.
Zanotowała, że kobiety zaprowadzono do szopy, tam je umyto, ogolono, a później tatuowano numery. Rozdano im też ubrania. Niektóre więźniarki dostawały ataków paniki lub szału.
Kobieta zanotowała, że w bloku znajdowały się prycze z dwoma piętrami sienników, nieszczelne okna się po jednej jego stronie, w baraku było też pełno pcheł.
Co jakiś czas w obozie odbywały się selekcje, po około sześciu tygodniach zostało 1.050 więźniarek, z których około jedna czwarta chorowała. Autorka odnotowała, że te kobiety, które przyznały się do choroby, trafiały na kwarantannę – jej długość zależała wyłącznie od opinii strażniczek. Niektóre kobiety już na drugi dzień trafiały ponownie do pracy, co miało gwarantować im bezpieczeństwo przed kolejną selekcją lub egzekucją osób chorych.
W dalszej części kobieta opisała warunki pracy. Zanotowała, że SS-mani szczuli psy na wolno idących, praca trwała do 7 wieczorem (potem nawet kilkugodzinny apel). Za niezbyt wydajną pracę groziła kara śmierci – strażnicy zapisywali numery, a potem wyczytywali tych, którzy mieli iść do gazu.
Autorka zapisała, że w niektórych miejscach w obozie możliwe było porozumienie się z mężczyznami, jednak znalezienie listu w czasie rewizji groziło nawet śmiercią. Opisała jeden taki przypadek.
Kobieta przez jakiś czas pracowała przy różnych zdaniach, później została skierowana na Kanadę – miejsce gdzie selekcjonowano rzeczy pozostawione przez pomordowanych. Zapisała, że widziała tam "miliony butów", które pruto i dzielono na części jeszcze nadające się do użytku, inne nadawały się wyłącznie do zniszczenia.