Relacja Estery Beller
Estera Beller opisuje przyjazd do getta w Sosnowcu. Po trzech miesiącach rozpoczęły się przesiedlenia i ciocia oddała ją do polskiej rodziny, która później porzuciła Esterę. Dziewczynka błąkała się po mieście, pomimo zakazów wchodzenia do pustych żydowskich domów, odwiedziła miejsce, gdzie wcześniej mieszkała. Zauważyła brak mebli, zniszczony piec i zerwane podłogi. Estera zgłosiła się na gestapo i powiedziała, że jej polskich rodziców wysiedlono, a ona została całkiem sama. Spędziła trzy doby w celi, a następnie ją przesłuchano. Podała, że nazywa się Lusia Hacuś, jednak adres zamieszkania został zweryfikowany przez funkcjonariusza, który zabrał Esterę na ulicę, którą wymieniła – nie umiała wskazać rodzinnego domu. Stwierdziła wtedy, że nic nie pamięta, ponieważ pochodzi z Chrzanowa i krótko przebywała w Sosnowcu. Została ponownie przesłuchana: „[Niemiec] przełożył mnie na kolano i dał mi 25 na tyłku i w końcu się musiałam przyznać że jestem Żydówką”. Dziewczynkę wysłano do Auschwitz. Od śmierci w komorze gazowej uratowała ją „Lagierfirerka” i zabrała do siebie jako „lojferkę” (Läuferin – goniec obozowy w obozie kobiecym). Estera nazywała strażniczkę „lagrową matką”. Następnie dziewczynka została wysłana do obozu pracy Sportschule (okolice Bielawy i Dzierżoniowa, ob. Dolny Śląsk) i pracowała w zakładach Telefunken. W obozie więziono jej ciocię, z którą Estera spotkała się, rozmawiała i prawdopodobnie później przebywała do czasu wyzwolenia Bielawy/Langenbielau przez Armię Czerwoną.