Relacja Anny Jacobi
Ojciec Anny Jacobi został aresztowany, a matka oddała ją pod opiekę Polce, która uznała, że dziewczynka powinna udawać chorą, dlatego zwykle spędzała czas w łóżku. Opiekunka próbowała nauczyć ją pacierzy, lecz Jacobi była przerażona, gdy kazano jej modlić się przy obcych i popełniała błędy, np. żegnała się lewą ręką. Wraz z nimi mieszkał syn Polki, uliczny grajek, niechętny Żydom, który w niedziele wracał do domu pijany i groził dziewczynce śmiercią. Jacobi przez pewien czas otrzymywała listy od rodziców, później żadne wiadomości już do niej nie docierały. Jednak wierzyła, że odnajdzie ich po zakończeniu wojny. Kobieta, która ją ukrywała, chciała, by dziewczynka pozwoliła się ochrzcić (Jacobi zgodziła się przyjąć chrzest), często opowiadała o tym, że „Żydzi zabili Chrystusa” i „biorą krew chrześcijan do mac”. W zakończeniu relacji autorka informuje, że do Lwowa wkroczyła Armia Czerwona. Po zakończeniu wojny Jacobi spotkała znajomą swojej matki, która zaopiekowała się nią i zabrała do Krakowa.