Relacja Ady Rems
Rodzina Ady Rems przed wojną posiadała fabrykę gumy Rygawar. Po wkroczeniu Niemców do Warszawy część pracowników podpisała volkslistę i awansowała. Remsów wysiedlono z mieszkania, a po roku wszyscy trafili do getta. Zamieszkali w jednym pokoju, ojciec pracował w sklepie z puchem i pierzem. Po 21 lipca 1942 r. pojawiły się obwieszczenia o możliwości podjęcia pracy w gospodarstwach rolnych. Ochotnikom obiecywano trzy kg chleba i dwa kg marmolady. W getcie rozpoczęły się pierwsze łapanki, ale żydowscy policjanci nie przeszukiwali starannie mieszkań. Respektowano jeszcze zaświadczenia o zatrudnieniu. Sytuacja zmieniła się, kiedy do akcji włączyli się Ukraińcy, m.in. zatrzymywano dotąd nietykalne żony funkcjonariuszy Żydowskiej Służby Porządkowej. Ojciec Rems wychodził do pracy poza murami getta, gdzie skontaktował się z Polakami, którzy zgodzili się ukrywać jego rodzinę po otrzymaniu zapłaty. Wyprowadził najpierw brata Ady, potem ją. Jednak ani ojciec, ani matka nie zdołali wydostać się z getta. Brat został wysłany na wieś i tam przeżył okupację. Autorka wspomina, że mieszkała z polską rodziną i musiała uczyć się pacierzy oraz przygotowywać się do przyjęcia sakramentu komunii św. Głośne powtarzanie codziennych modlitw wzbudziło podejrzenia i pozostali mieszkańcy domu przypuszczali, że Ada jest Żydówką. Z powodu zagrożenia dziewczynka schroniła się u księdza, a potem w gospodarstwie w Świątnikach Górnych pod Krakowem. Autorka wspomina, że sołtys był przeciwny ukrywaniu Żydów. Jej opiekunka pokłóciła się z nim i zaprzeczyła, że Ada jest pochodzenia żydowskiego, więc sprawa ucichła. Przebywała w Świątnikach do czerwca 1945 r. W zakończeniu relacji pojawia się informacja dotycząca jej ojca. Był w getcie do listopada 1942 r. W czasie ucieczki przed Niemcami złamał nogę. Znalazł kryjówkę, nabrał sił i przedostał się na tzw. aryjską stronę. Zginął podczas obławy na Żydów.