Oczami dziecka
Ludwika Haniderek opowiada o losach swojej rodziny wywiezionej na Syberię w lutym 1940 r. W chwili aresztowania miała zaledwie pół roku, dlatego pierwsze lata zesłania zna raczej z opowiadań rodziców i siostry. Transport do Kraju Krasnojarskiego trwał miesiąc. Deportowana była cała rodzina, rodzice oraz trzy córki. Wszyscy z wyjątkiem Ludwiki musieli pracować, głównie przy wyrębie drzew. Ojciec pracował w tajdze przy budowie, rzadko bywał z rodziną. Matka dorabiała wieczorami szyciem, leczeniem (miała termometr i bańki), a także wróżeniem. Najstarsza córka zachorowała i zmarła w szpitalu w Krasnojarsku (1941 r.). Matka, chcąc odwiedzić swe dziecko, musiała uciec z kołchozu i iść pieszo wiele kilometrów przez las. W 1943 r. przenieśli się do osady Jerlikowka, gdzie był felczer, przychodnia i przedszkole. Wówczas dochody matki spadły, ponieważ nie mogła już leczyć. Mała Ludwika cieszyła się natomiast z przedszkola, ponieważ dostawała tam codziennie zupę. Była tam również poddawana komunistycznej propagandzie. Język polski rozumiała, ale łatwiej jej było mówić po rosyjsku. Niewiele pojmowała z rozmów dorosłych wspominających ojczyste strony, ale coraz więcej wiedziała o Polsce. Ojciec poszedł na wojnę. Janina, środkowa córka państwa Sobusiów, została wysłana na roboty w głąb tajgi. Gdy nadeszła wiadomość, że wkrótce będą mogli wrócić do kraju, powiadomiono Janinę, żeby przyjechała do Jerlikowa. Nie chcieli jej puścić, więc uciekła. Zdążyła przed samym odjazdem transportu. W marcu 1946 r. wyruszyli w podróż powrotną do kraju. Podróż ta jest dosyć szczegółowo opisana w tekście. Repatrianci w miarę zbliżania się do granicy z coraz większym niepokojem myśleli o tym, co ich czeka, jaka będzie ta nowa Polska. Gdy transport dotarł do Poznania, każdy poszedł w swoją stronę. Matka z Janiną i Ludwiką nie wiedziały, czy ojciec żyje. Udały się do Grodziska w Rzeszowskiem, gdzie przed wojną brat matki był proboszczem. Miały szczęście, że go tam zastały. Zatrzymały się u niego. Dowiedziały się wtedy, że ojciec żyje. Przyjechał do nich i namawiał do wyjazdu na tzw. Ziemie Odzyskane. Rodzina postanowiła jednak zostać i tu zacząć wszystko od początku. Gdy planowano zorganizowanie kołchozu, ojciec tłumaczył rolnikom, jak to wygląda w rzeczywistości. Wtrącono go do więzienia, a Ludwika miała tzw. wilczy bilet. Jako wróg klasowy nie mogła znaleźć miejsca w szkole średniej.