Lwów – od września 1942 aryjskie papiery
Renata Braun wspomina, że po wkroczeniu niemieckich wojsk do Lwowa musiała oddać radio. Wraz z matką była zmuszana do grzebania zwłok więźniów, lecz ostatecznie obie zostały zwolnione przez ukraińskich policjantów. Ciotka autorki, Pepa Keller, pracowała jako sekretarka w kahale i bezinteresowanie pomagała innym uniknąć więzienia lub wywiezienia na roboty przymusowe. Wujka wcielono do policji, a później trafił do obozu janowskiego na przedmieściach Lwowa. Dzięki interwencji żony nie przydzielono mu ciężkiej pracy i mógł poruszać się poza terenem obozu. Potem wujek ukrywał rodzinę na strychu domu położonego nieopodal obozu. Nocą przynosił jedzenie i informował o tym, co dzieje się w mieście. Gdy we Lwowie powstało getto, matka wyjechała z Renatą do Iwonicza, posługując się „aryjskimi papierami”. Na dworcu zostały zatrzymane przez polskiego policjanta, który zaprowadził je do swojego przełożonego – Niemca. Obu udało się przekupić, ale zatrzymano ich kenkarty. Spędziły w Iwoniczu dwa tygodnie, a następnie wróciły do getta, obawiając się przebywania po tzw. aryjskiej stronie bez dokumentów. Wtedy Renatę umieszczono w domu znajomej Polki. Z powodu pogłosek o zbliżającej się likwidacji getta jej rodzice postanowili wydostać się stamtąd, choć zwlekali ze względu na pozostałych członków rodziny, których musieliby opuścić. Ostatecznie ten plan nie powiódł się i Renata straciła kontakt z rodzicami (wywieziono ich do Bełżca). Jej ciotka została aresztowana, a wujek zginął podczas napadu rabunkowego. Autorka ukrywała się przez trzy lata – „2 za Niemców i rok za Sowietów”. Nie wychodziła na zewnątrz, dużo czytała. Rodzice zapłacili z góry za opiekę, jednak Renata nie była pewna, czy to wystarczało na pokrycie kosztów związanych z jej utrzymaniem. Rok po zakończeniu wojny wyjechała do Krakowa, tam odnalazła Komitet Żydowski i została „przyjęta do internatu”, tzn. do Żydowskiego Domu Dziecka.