Listy Kazimiery Żuławskiej do męża, Jerzego Żuławskiego, t.1.
Wiele listów, zebranych w tomie, zostało już w całości albo we fragmentach opublikowano w książce Juliusza Żuławskiego Z domu (Warszawa 1978), mimo tego zapoznanie się z całością korespondencji w sposób istotny poszerza wiedzę o autorce.
Korepondencja zaczyna się z okresu, kiedy Kazimiera Hanicka i Jerzy Żuławski dopiero się poznali. Autorka pisze do żonatego przyjaciela rodziny, który w dodatku jest uwikłany w znany dla niej romans z Ireną Solską, więc nazywa go „braciszkiem” i dystansuje się ironią. W listach dominuje nastrój melancholii, szczególnie w tych pisanych z Czeremys, gdzie toczy się „życie roślinne”. Powoli jednak autorka zdradza swój dramat wewnętrzny: „Dobudowałabym sobie powoli na nowo moją rozproszoną, rozkawałkowaną, poszarpaną duszę” (list z 24.07.1906). Można się domyślić, że chodzi o niewyjaśnioną uczuciową sytuację w stosunkach z adresatem. Korespondencja Żuławskiego z tego okresu (też przechowane w Muzeum Literatury) stanowi ważny kontekst. Żuławski w swoich listach, pisanych z Zakopanego, a później z Rzymu, napierał, żeby panna Hanicka do niego się dołączyła, nic nie wyjaśniając ani względem wspólnej przyszłości, ani nawet charakteru swoich uczuć.
Ani przelotne spotkanie, które odbyło się na Adryatyku, nie przynosi ukojenia, autorka dalej pogrąża się w depresję, która póżniej musiała się wzmocnić podejrzeniami, że jest w ciąży. Najbardziej dramatyczny list dotyczy prośb zostawić jej pełne prawo do decyzji w tej sytuacji.
Korespondencję kontynują listy po pojednaniu z Żuławskim po tym kryzysie. Autorka czuje się już narzeczoną ukochanego mężczyzny, w korespondencji pozwala sobie na wyrażażenie euforii z ogarniających ją uczuć. Jednocześnie dużo pisze o studiach w Bernie. Kolejny kryzys dotyczy jej wyjazdu do Rzymu przed urodzeniem syna Marka. Autorka chciałaby skończyć semestr na uniwersytecie, mąż chce przyśpieszyć jej wyjazd.