Kartki z raptularza, T. 2
Zeszyt obejmuje chronologicznie okres od lutego 1913 r. do listopada 1914 r. z dopiskami autorki z lat 1915–1916. Tekst został przepisany ze sporządzonych wcześniej notatek, skondensowany i uzupełniony komentarzami. Niektóre zapiski Reutt-Witkowska przekreśliła, wprowadzając autocenzurę, szczególnie w przypadku nazwisk i opinii o niektórych postaciach.
Pierwsza część dotyczy w szczególności zabiegów matrymonialnych podejmowanych w stosunku do bohaterki przez jej rodziców i rodzinę oraz adoratorów. Wśród nich szczególnie wyróżnia się fizyk-teoretyk „Bolo” (imię wielokrotnie przekreślone w całym zeszycie), który prowadzi grę sercową pomiędzy Zofią i jej koleżanką Stefą. Zwierzenia przeplatane są przeżyciami dnia codziennego oraz, w charakterystyczny dla autorki sposób, szczegółowymi opisami marzeń sennych. Dużą część zapisków poświęca ona także swojej edukacji, aspiracjom i karierze. Wspomina wykłady Eligiusza Niewiadomskiego: „Słuchając choćby tylko 3 razy w tygodniu tych łatwych, prostych, niby to niewyszukanych, ale jakże subtelnych, jakże czasem głębokich, doskonale a nieforsownie ze sobą powiązanych spostrzeżeń, będzie się po roku o 25% bardziej człowiekiem!” (s. 205), wylicza wydatki na swoją naukę („kosztowny instrument!”, s. 123–125) i ocenia jej efekty. Notatki koncentrują się także na postaci jej matki, cierpiącej prawdopodobnie na paranoję, mającej ogromny wpływ na samoocenę Zofii: „Nie umiem sobie wytłumaczyć dostatecznie genezy tej manii prześladowczej, dopatrzającej się w każdym człowieku wroga, bez sumienia buntującego się przeciw niej, która widzi we mnie »świętą« raz, to znowu stworzenie bez woli, myśli i serca, bez stałego sądu o ludziach i rzeczach” (s. 163).
Część druga koncentruje się na wydarzeniach związanych z wybuchem Wielkiej Wojny: „Kartki ulotne, bazgrane podczas przymusowej podróży, ołówkami różnych poczciwych ludzi, przepisałam w zeszycie »Źródeł do hist. lit. polskiej« prof. Chrzanowskiego, nie mając nadziei, bym kiedykolwiek miała kontynuować jakie studia, czy w ogóle życie” (s. 241). Autorka wspomina podróż z wakacji nad Morzem Bałtyckim przez kraje Skandynawii, po której rodzina wróciła do Warszawy, gdzie spędziła pierwsze miesiące wojenne. Pomimo intensywnej pracy, między innymi w szpitalach polowych, Reutt-Witkowska mało uwagi poświęca wydarzeniom politycznym i na frontach. Wzburzenie wzbudza dopiero prorosyjska odezwa Polaków na apel wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza z sierpnia 1914 r.: „O, Polsko! Polsko! jakże lekkomyślnie przebaczasz bratu wiarołomcy, bratu, który cię gnębił jeszcze wczoraj i po raz czwarty nie tak dawno rozszarpał… bezwstydnie, w oczach całego świata, co milczał” (s. 307).