Irena Gackowska (Fortuńska)
Autorka opowiada o czasach okupacji niemieckiej i latach powojennych, kiedy została aresztowana za działalność konspiracyjną. Życiorys zaczyna od krótkiego przedstawienia rodziny. Irena Gackowska urodziła się w Poznańskiem około 1924 r. w rodzinie inteligenckiej. Matka pochodziła z Sosnowca, a ojciec z Kielecczyzny. Ojciec był starszy od matki o siedemnaście lat. Po I wojnie światowej wrócił z Ameryki. Rodzice mieli hotel w Tarnowskich Górach, ale później go sprzedali, a majątek się rozszedł. Odtąd ojciec prowadził tylko mały sklepik. Matka nie pracowała. W domu było troje dzieci (córka i dwóch synów), które wychowywano w duch patriotycznym. Irena chodziła, jak twierdzi, do bardzo dobrego Państwowego Gimnazjum im. Zamoyskiej. Nauczyciele cieszyli się w nim według jej relacji dużym szacunkiem. W klasie panowała demokracja, nikt nie był wyróżniany ze względu na pozycję rodziców. W Poznaniu mieszkali i Niemcy, i Żydzi (głównie inteligencja i kupiectwo). Autorka zauważa, że poznaniacy byli raczej nieprzychylni wobec Żydów. Jej rodzice mieli znajomych Żydów, pisze, którzy uciekli z Niemiec po dojściu Hitlera do władzy.
Autorka wspomina, że pamięta wybuch wojny (miała wtedy piętnaście lat), bombardowania i schodzenie do schronów. Mieszkała wtedy na Jeżycach. Po wkroczeniu Niemców, jak wspomina, zaczęły się różne zakazy, wprowadzono kartki na żywność. Ludzie zanosili chleb dla jeńców polskich trzymanych w Cytadeli. Od października zaczęły się wysiedlenia, najpierw Żydów, potem na przełomie listopada i grudnia także Polaków. Rodzina autorki także musiała opuścić swoje mieszkanie. Znaleźli się w obozie na Głównej, a po trzech, czterech dniach zostali wywiezieni transportem do Miechowa (pięćdziesiąt kilometrów od Krakowa) i tam wypuszczeni. Działał już wtedy w Krakowie Komitet Opiekuńczy (późniejsza Rada Główna Opiekuńcza), który zorganizował im pomoc. Każda rodzina miała wziąć do siebie przesiedleńców. Rodzina autorki spędziła tam okupację. Matka zajęła się handlem, ojciec nie nadawał się do pracy. Dzieci też pracowały. Czasem brakowało jedzenia, ale autorka wspomina ten okres z sympatią, ponieważ, jak twierdzi, dookoła byli mili, życzliwi ludzie. Irena chodziła na tajne komplety, miała też kontakt z Armią Krajową. Jej brat wstąpił do partyzantki w wieku osiemnastu lat.
Gdy weszli Rosjanie, zaczęły się aresztowania inteligencji i żołnierzy Armii Krajowej. Na tamtych terenach w czasie wojny działała również duża komunistyczna partyzantka. W mieście był rosyjski komendant, który chciał z Ireny zrobić swojego informatora. Postanowiła więc wyjechać z Miechowa. W marcu 1945 r. wróciła do zniszczonego Poznania, w kwietniu ściągnęła tam swoją rodzinę. Podjęła pracę w Urzędzie Repatriacyjnym. Zarówno brat, jak i ona, nawiązali kontakt z kolegami z podziemia. Brat został wkrótce aresztowany przez bezpiekę. W czerwcu miał rozprawę przed sądem wojskowym. Oskarżono go o usiłowanie obalenia ustroju demokratycznego z bronią w ręku. Irena, poprzez swoje koleżanki, poznała Józefa Hasińskiego i „Rosadę” i dołączyła do grupy dywersyjnej (nazwy nie podaje), której historię zwięźle opisuje. Aresztowano ją 20 sierpnia 1945 r. W dalszej części wspomnień autorka opisuje przesłuchania i pobyt w więzieniu (w Ferdonie k. Bydgoszczy). Opisuje go jako bardzo trudny. Charakteryzuje także współwięźniarki.
Wkrótce po ogłoszeniu amnestii w marcu 1947 r. Irena wyszła na wolność. Wróciła do Poznania, do domu matki. Twierdzi, że długo jeszcze nie mogła znaleźć pracy. Potem pracowała w Poznańskich Zakładach Zbożowych i w stadninie koni w Golejewku. W 1957 r. wezwano ją z urzędu, by ją zrehabilitować, ale nie chciała. Autorka wspomina jeszcze, że w 1956 r., podczas „wypadków poznańskich” jej matka została ranna. Przez rok leżała w szpitalu, potem została inwalidką. Zmarła w lutym 1980 r., nie doczekawszy wolnej Polski. Mama była wielką patriotką, zauważa autorka, twierdząc jednocześnie, że jej samej patriotyzm minął, ale nie żałuje zaangażowania w działalność antykomunistyczną.