Dzienniki (zesz. 93-96)
Zapiski są datowane od listopada 1998 r. Autorka nadal udziela się w ZLP, wspomina o zmianie zarządu organizacji. Regularnie komentuje aktualne wydarzenia (m.in. wojna w Kosowie, sytuacja w Polsce, protesty rolników i górników, strajk pielęgniarek). Ważne są dla niej również wypowiedzi papieża, Jana Pawła II, które często cytuje. Autorka jest rozczarowana rzeczywistością, w której żyje, i dopatruje się coraz to nowych zagrożeń. Pogłębia się też jej ksenofobia – szczególną niechęć odczuwa w stosunku do Niemców i Żydów, co wyraża np. komentując przejęcie przewodnictwa przez Niemcy w Unii Europejskiej: „Pokrzykują na kraje kandydujące, szczególnie na Polskę. Ten podły, chytry naród będzie chciał coś dla siebie utargować. Joszka Fischer – to po prostu Josek Fiszer – Żyd” (k. 52/93). Innym razem stwierdza, że w USA rządzą Żydzi, którzy ograniczają suwerenność Polski.
Diarystka pracuje nad kolejną książką. Czuje się zawiedziona, ponieważ planowany przez nią tytuł U Pana Boga za piecem pojawił się w niedawno zrealizowanym filmie. Stwierdza, że przez to jej książka jest na straconej pozycji. Autorka oznajmia, że nie ma już siły na tworzenie kolejnych tomików poezji, jednak zapisuje wiele nowych wierszy w dzienniku. Wełna czuje się coraz gorzej i ma problem z samodzielnym funkcjonowaniem. W związku z tym przychodzi do niej opiekunka – początkowo w ciągu tygodnia, później także w weekendy. Na początku uznaje kobietę za sympatyczną i życzliwą. Później zaczyna ją negatywnie oceniać – pisze, że w czasie pracy zajmuje się prywatnymi sprawami, nazywa opiekunkę leniwą, bezczelną i bezwstydną.
Opisuje problemy małżeńskie krewnej H. – jest zazdrosna o męża, który interesuje się innymi kobietami. Tym razem jednak autorka ocenia negatywnie swoją krewną, a usprawiedliwia niejako jej męża: „O wszystko zawsze zazdrosna, a najwięcej o tego chłopa, który nie chce być przy niej trusią” (k. 9/94). Potem jednak konstatuje, że mąż H. jest alkoholikiem i prostakiem.
Diarystka dystansuje się od dawnego przyjaciela, Pawła Heintscha, gdy dowiaduje się, że jego rodzina w czasie wojny podpisała volkslistę (co zostało ujawnione w artykule Zbigniewa Herberta, który ukazał się już po jego śmierci). Gdy Heintsch dzwoni do Wełny w czerwcu 1999 r., ta odkrywa: „Zdumiewające, jak ten człowiek jest mi obojętny. Austriako-Żyd. Trzymał swoją tajemnicę ściśle i rozdeptywał nas na KUL. Nic wtedy nie wiedziałam. Zbierał podziw i uwielbienie, umiał się maskować […]. Kościół pilnował, żeby do hierarchii nie przedostał się obcy element” (k. 25/94). Jest rozgoryczona większą popularnością jego wierszy niż swoich. Po pewnym czasie zmienia nieco nastawienie – nadal utrzymuje kontakty z Heintschem, pisze do niego regularnie listy. Przejmuje się także pogarszającym się stanem zdrowia przyjaciela. Paweł Heintsch doznaje również wielu przykrości ze względu na ujawnienie informacji o podpisaniu volkslisty przez jego rodzinę. Argumentuje, że było to podyktowane rozkazem AK, w którym działał Piotr Heintsch.
Matylda Wełna negatywnie ocenia wielu ówczesnych twórców – diagnozuje, że obecny poziom literatury jest żenujący. Krytykuje m.in. książki Olgi Tokarczuk: „Recenzja Grzegorza Eberhardta [...] książki Olgi Tokarczuk »dom dzienny, dom nocny«. Próbowali nadać tej powieści znaczenie […]. Ale nie pojmuję, nie znam przyczyny, dlaczego ją tak wysławiają. Bardzo mały talent. A umysł – żaden. Na bezrybiu i rak ryba? O Polsko, dlaczego taka posucha? Dlaczego takie umysłowe ubóstwo obecnie?” (k. 36/95).