Dziennik: 08.10–14.12.1914
Dziennik pisany od 08.10. do 14.12.1914 roku w Wolicy na Wołyniu, w Kijowie i w Bryniowie na Polesiu. Nie posiada numeru nadanego przez autorkę.
Drugi tom dziennika pisany w czasie wojny jest już pozbawiony dramatyzmu charakterystycznego dla poprzedniego. Kieniewiczowie przebywają w Wolicy aż do 9 listopada. Zanim wrócą na Polesie, spędzą jeszcze prawie trzy tygodnie w Kijowie.
Autorka dziennika wydaje się bardzo zadowolona z przedłużającego się letniego pobytu w Wolicy. Z dala od Dereszewicz, w domu rodzinnym, czuje się wyraźnie lepiej psychicznie. Chwali sobie samotność, i przyznaje, że najbardziej lubi po prostu czytać, choć czyta z zapałem także książki o prowadzeniu gospodarstwa. „Rozkoszny ten czas wojenny!” – wzdycha nawet 3 XI [k. 86 b]. Chwali samą siebie za indywidualność i żałuje, że nie ma córek, którym mogłaby przekazać swój stosunek do świata. Odwiedza znajomych w okolicy i sama przyjmuje wizyty – najczęściej wujów Jana lub Adama Czosnowskich. Z zaangażowaniem opisuje śmierć i pogrzeb Stanisławy Komorowskiej. Jest w tym czasie zadowolona z relacji z mężem, ożywia ją także towarzystwo dwóch młodych i wesołych służących. Dużo czasu poświęca lekturze – czyta między innymi powieść biograficzną o carycy Katarzynie autorstwa Kazimierza Waliszewskiego („Le Roman d'une impératrice, Catherine II de Russie”, wyd. 1893), rozmyślając dużo o charakterze działalności politycznej. Zapisuje nawet: „Przestałam pragnąć być świętą. Teraz mi się marzy być wielką monarchinią.” [k. 6] Ma to oczywiście związek z toczącą się wokół wojną, wzmożonym zainteresowaniem polityką oraz odżywającymi wśród Polaków nadziejami niepodległościowymi. Podobnie jak w poprzednim tomie, autorka sporo miejsca poświęca zapisom wydarzeń wojennych w mikro i makroskali, na podstawie pogłosek, relacji znajomych i gazet.
Myśl o zbliżającym się powrocie do Bryniowa wywołuje w niej jednak coraz większe napięcie, wręcz kryzys psychiczny w czasie pobytu w Kijowie. Wprawdzie bierze sobie do serca rozmowę z księdzem podczas spowiedzi, który podpowiada jej, jak walczyć z niemal obsesyjną już niechęcią do bratowej i jej dzieci, ale ostatnie dni w Kijowie są coraz bardziej nerwowe. Ksiądz tłumaczy jej „wolę bożą”: nie jest godna zajścia w ciążę, dopóki nie pozbędzie się urazu do bratowej. Kieniewiczowa postanawia więc zmienić swój stosunek do Magdaleny Kieniewicz.
W Kijowie mieszka z mężem w tym samym hotelu co jej matka. Krytyczne uwagi mamy wywołują jej niechęć i przykre wspomnienia dotyczące ich relacji. Zazdrości siostrze, którą matka, jej zdaniem, ceni bardziej. Zofia Horwattowa jest w tym czasie bardzo zaangażowana w działalność w szpitalu polskim w Kijowie. Kieniewiczowa w czasie pobytu w mieście prawie codziennie odwiedza ten i inne szpitale.
30 listopada przyjeżdża z mężem na Polesie, odwiedziwszy jeszcze po drodze Bolcienniki, gdzie zastaje Janinę i Adama Żółtowskich. W domu w Bryniowie gości młodziutką daleką krewną, Zofię Borkowską, z której towarzystwa jest bardzo zadowolona. Napięcie psychiczne z powodu powrotu wyraża się jednak między innymi w okrutnych słowach w dzienniku, w którym zapisze, że chciałaby, aby mąż już umarł, aby odzyskała wolność i mogła wrócić na Wołyń [por. k. 179]. Wyraźnie odwleka powitanie z bratem męża i bratową, ale wreszcie składa wizytę w Dereszewiczach. Stara się przy tym nie rozmawiać – jak zapisuje – „o sobie i religii”. Notuje treść rozmów z przebywającą wtedy w Dereszewiczach Blanche Grabowską, która stara się wpłynąć pozytywnie na jej stosunek do bratowej.
Kieniewiczowa w tym tomie nadal czasem snuje fantazje o cudownym zajściu w ciążę, choć coraz częściej pisze także o poczuciu życiowej pustki spowodowanej całkowitą utratą nadziei na macierzyństwo. Niechęć do Polesia wywołuje w niej myśl, że to „królestwo dzieci”; ewentualną niepodległą Polskę widzi jako zamieszkaną przez… dzieci Tonia; spisując wieści o okrucieństwach wojny i zbliżającej się być może rewolucji w Rosji zastanawia się jednak, czy Opatrzność nie zrządziła dobrze, że sama nie ma dzieci…