Dziennik: 05.08.-08.10.1914
Dziennik pisany od 05.08. do 08.10.1914 roku w Wolicy na Wołyniu i w Kijowie. Nie posiada numeru nadanego przez autorkę.
Ten tom dziennika Adeli Kieniewicz zdominowany jest przez wydarzenia historyczne, czyli I wojnę światową.
Ponieważ poprzedni tom nie zachował się w kolekcji, nie wiemy, dlaczego na początku sierpnia Kieniewiczowie znajdowali się w Wolicy. Na pewno powrót na Polesie był utrudniony, ale nie niemożliwy, skoro Hieronim Kieniewicz jeździł tam w międzyczasie w interesach, więc to raczej żona zadecydowała o przedłużonym pobycie w rodzinnym majątku. Wyraźnie czuje się tu lepiej psychicznie niż na Polesiu. Opisuje uroki okolicy, chętnie wspomina dzieciństwo i młodość, odwiedza dawnych znajomych. Bardzo interesuje się bieżącymi wypadkami: codziennie notuje wieści wojenne, zarówno te dotyczące walk na frontach, jak losów rodziny i znajomych. Głównym źródłem wiedzy okazują się opowieści zasłyszane w okolicznych majątkach, od gości, a także listy. Są one tak ważnym źródłem informacji, że autorka wielokrotnie przepisuje je do dziennika – także listy osób osobiście jej nieznanych, które miała okazję czytać.
Autorka odnotowuje ucieczkę wielu ziemian do Chabna (majątku męża siostry, w którym schroniła się teraz także ich matka). Notuje patriotyczne nastroje otoczenia, a zarazem nieufność wobec obietnic cara Mikołaja. Niektóre jej notatki wyraźnie świadczą o zaostrzeniu konfliktów narodowościowych i ekonomicznych na Kresach. Wyraża podziw dla sąsiada, hr. Romana Potockiego, który zdecydował się na wstąpienie do służb sanitarnych. W czasie kilkudniowego pobytu w Kijowie odwiedza często dwa różne szpitale wojenne. Szczegółowo opisuje zasady ich funkcjonowania oraz losy rannych, których osobiście poznała. Myśli o zaangażowaniu się w pomoc żołnierzom, ale mąż zabiera ją z powrotem do Wolicy. Mimo że warunki życia się pogarszają (o czym pośrednio świadczy fakt, że autorka często teraz skrupulatnie notuje swoje wydatki, a nawet relacjonuje, co je), Kieniewiczowa zachowuje spokój ducha i z dumą pisze o sobie, że nie zamierza uciekać z własnego majątku.
Chwali sobie odosobnienie w ulubionym miejscu. Zapisuje, że bardzo dużo czasu spędza na czytaniu, a także pracach gospodarskich. Minioną zimę nazywa kryzysem, który ma już za sobą. Opisuje swoją przemianę pod wpływem majowych rozmów z prałatem Załuskowskim: czuje się teraz dojrzalsza duchowo, bardziej zaangażowana w sprawy innych, a mniej skupiona na sobie. Często pisze z zadowoleniem o relacjach z mężem, z życzliwością o służącej Helenie, którą wyraźnie lubi z powodu jej wesołości. Temat niechęci do bratowej nie znika, ale nie jest wyrażany w tak ostrej formie jak kiedyś. Wspomina także wielokrotnie o pracy nad „Sataniellem”: nie tyle jednak o pisaniu samego dramatu, co o gromadzeniu w notesach kolejnych materiałów do niego. Twierdzi, że przyglądanie się wojnie także bardzo przysłuży się przyszłemu dziełu. Interesuje się zwłaszcza doświadczeniami żołnierzy na polu bitwy.
Mimo ustania miesiączki i negatywnych rokowań kolejnych lekarzy autorka nie porzuca do końca nadziei na zajście w ciążę, choć twierdzi, że w jej przypadku byłoby tu już cudem. Pewne nadzieje w tym względzie wiąże z obrazem Matki Boskiej Bolesnej, który namalowała w młodości i który wisiał dotąd w jednym z okolicznych kościołów. Postarała się właśnie o jego odzyskanie. Marzy o tym, aby w przyszłości stał się obrazem cudownym.
W tym tomie dziennika Kieniewiczowa pierwszy raz, i to kilkakrotnie, przyznaje się, że uważa swój dziennik za cenny dokument dla ewentualnych przyszłych czytelników i że nie zamierza go zniszczyć przed śmiercią. Zauważa, że często nie przedstawia jej w pochlebnym świetle, bo zdradza jej słabości, ale twierdzi, że jego prawdziwa wartość polega właśnie na szczerości.