List Marii Sikorskiej do Juliana Ochorowicza
Autorka daje w liście ujście kumulującym się przykrym emocjom. Zwraca się do Ochorowicza „Najdroższy i najukochańszy mój Wujku!”. Wyraża współczucie z powodu traktowania, z którym mierzy się adresat; we wstępie pisze o powszechnej zazdrości wobec jego rozumu i o ludzkim wścibstwie. Kobietę martwi, że mogła się do tego przyczynić, i choć sama również cierpi, jest z tym pogodzona. Zawiodła się na ludzkiej naturze, co ubiera w słowa o podłym świecie. Wzmiankuje, że – jak jej powtórzono – Ochorowicz (jeden z pionierów psychologii doświadczalnej i klinicznej) ją „usypiał”. Kobieta ze łzami notuje, że musi być silna, żeby pokazać, ile dla niej, obłąkanej, zrobił. Jest przekonana, że musi być użyteczna, stanąć na nogi, zaakceptować własne wady i przyjąć rady od najbliższych. Porusza wątek grona swoich przyjaciół; ufa im i będzie się starać, żeby oni także byli z przyjaźni z nią zadowoleni, choć – jak deklaruje – „mało komu mogę dogodzić”. Swoje długie rozważania o relacjach międzyludzkich podsumowuje słowami „taka już w nas nieudolność życiowa do wylania z siebie wszystkiego, co się czuje, co się w nas mieści”. Maria dzieli się z wujkiem informacją, że myślała, że się uspokoiła, a jemu powinno należeć się wielkie uznanie ze strony tych, którzy widzieli ją zdrową i o zdrowych zmysłach, tymczasem umysł znów ją zawodzi. Rozważa, że powinien się jej wyrzec, zapomnieć o jej istnieniu i wszystkich zmartwieniach czy kłopotach, które spowodowała. Jej jedyną pociechą jest modlitwa. Prosi wujka o radę, jak ma postępować; domniemywa, że ma już zlodowaciałe serce, a jej dusza jest udręczona „Tylko czuję w duszy niepokój, przykrości, tęsknotę”, „Staję się jak głaz, apatyczna jakaś, tracę ufność we wszystko, okropne jednym słowem uczucie mnie ogarnia. Co się uspokoję, nowe zgryzoty i tak ciągle”. W końcowej części wyznaje, że bardzo by chciała adresata osobiście uściskać i jeszcze raz za dotychczasową pomoc podziękować. Prosi o fotografię, dzięki której wypłacze się i będzie jej lżej.