Dziennik: lipiec 1941 – sierpień 1942
Zapisy pojawiają się rzadziej, niż we wcześniejszych tomach, i nieregularnie – czasem dwa razy w miesiącu, ale są też dłuższe przerwy. Autorka wyjaśnia, że praca wypełniała jej całe dnie, nie zostawiając czasu na pisanie.
Wspomina swój kilkudniowy pobyt na wsi, ale nie precyzuje, gdzie była. Miejsce określa słowem „raj” – tak kontrastowało z okupacyjną Warszawą.
Relacjonuje trudności życia codziennego: lawirowanie wśród braków żywnościowych, drożyzna mimo lata (np. chleb 9 zł, masło 40 zł). Jako szczególnie trudną opisuje zimę 1941/1942 „wydającą się nie mieć końca”. Opisuje kłopoty ze zdrowiem – miała odmrożony palec, później zakażenie, długo się to goiło. Na pierwszym planie były problemy z żywnością i odżywianiem, także finansowe. Diarystka informuje, że wszyscy się wyprzedają; ona też sprzedała m.in. jedwabne szarfy z czasów dzieciństwa.
Odnotowuje naloty sowieckie na Warszawę od 27 sierpnia 1942 i ich konsekwencje: znów alarmy i schodzenie do piwnicy, która stała się miejscem spotkań mieszkańców, oraz niedosypianie.