Hilda ma szaca
W opowiadaniu bohaterka relacjonuje swoją podróż pociągiem do pracy, do Katowic. Hilda zazwyczaj wstaje o godznie piątej, żeby zdążyć na pociąg o 5:51. Do dworca kolejowego ma cztery kilometry. Wagony są przepełnione ludźmi, dlatego też bardzo rzadko udaje się jej usiąść. W Katowicach dziewczyna pracuje w sklepie spożywczym. Bardzo dba o to, żeby podczas podróży nie pobrudzić ubrania, ponieważ jej pracodawca szczególną wagę przykłada do czystości. Dzień pracy trwa kilkanaście godzin. Hilda najgorzej czuje się w kontaktach z klientami, jako że jest małomówna. Właściciel wymaga uprzejmości i komunikatywności, z czym dziewczyna ma problemy. Zazdrości swoim koleżankom, Klarce i Matyldzie, większego zainteresowania wśród męskiej części klienteli. Szczególnie chciałaby mieć, tak jak Matylda, swojego szaca [narzeczonego], który czekałby na nią przed sklepem po skończonej pracy. Podczas przerwy zjada skromny posiłek przyniesiony z domu i płaci za ciepłą zupę w pobliskim barze. Nieznajomy mężczyzna zaczepia ją i pyta, czy może jej towarzyszyć w drodze do sklepu. Przedstawia się jej jako Karlik Wodarczyk. Odtąd na Hildę, tak jak na pozostałe dziewczyny ze sklepu, czeka także narzeczony, który obiecuje zaprosić ją do kina.