Smak bezrobocia
Autorka opisuje swoje przeżycia, kiedy w 1990 r., mając 43 lata, stała się bezrobotna. Wcześniej 25 lat przepracowała w dużym zakładzie produkcyjnym na różnych stanowiskach ( sekretarza w związkach zawodowych, , pracownika administracyjnego, pracownika techniczno-technologicznego, kadrowej, księgowej). Przez ostatnie 6 lat pracowała w zakładowym klubie. Bardzo jej ta ostatnia praca odpowiadała, ponieważ mogła samodzielnie prowadzić ten klub, a wiązało się to z poznawaniem ciekawych ludzi ze świata kultury i sztuki. Postanowiła wyspecjalizować się w tej dziedzinie i podjęła studia zaoczne na kierunku kulturalno-oświatowym. Gdy zaczęła się transformacja, w zakładzie rozpoczęto reorganizację, likwidowano wiele stanowisk pracy, a nawet całych placówek, takich jak szkoła przyzakładowa, żłobek, przedszkole i dom kultury. Dzień wręczenia wypowiedzenia był dla niej najtrudniejszym dniem w życiu. Jej świat się zawalił, ogarnął ją lęk, jak sobie poradzi bez pracy, zwłaszcza, że była osobą samotną, zdaną na własne siły. Żegnała się z zakładem z wielkim żalem. Zarejestrowała się w Urzędzie Pracy i pobierała zasiłek w wysokości ¼ dotychczasowych dochodów. Musiała dokładać ze swoich oszczędności, by przeżyć miesiąc bez zadłużania się. Próbowała dorywczo podejmować dodatkowe prace, jak rozliczenia finansowe, administracyjne, pisanie na maszynie i nieustannie poszukiwała stałej pracy. Jej życie stało się skromne i szare. Nie mogła pozwolić sobie na żadne inwestycje, jak remont, czy zakup czegoś nowego. Przestała chodzić do teatru i na imprezy. Grono przyjaciół zaczęło się zawężać. Nie stać ją było na kupowanie prezentów imieninowych, więc przestała bywać u znajomych. Został jej tylko dom, telewizor, prasa i książka. Musiała zbudować sobie nowy świat, bardziej skierowała się ku naturze – wydzierżawiła małą działkę ogrodniczą. Przygarnęła psa i kota, by nie czuć się samotną. Tuż przed końcem zasiłku dostała pracę jako sekretarka, ale tylko na 3 miesiące. Szef, chcąc uniknąć wszelkich opłat (ZUS, itp.) zatrudniał tylko na okres próbny. Potem znalazła pracę w agencji usług pielęgnacyjnych jako opiekunka osób starszych. Praca bardzo ciężka, po 10 godzin dziennie. Bardzo ją to wyniszczyło i zaczęła coraz bardziej podupadać na zdrowiu. Ciągle szukała innej pracy. W międzyczasie zrobiła kurs komputerowy, zdobyła licencję doradcy ubezpieczeniowego. Wtedy zaczęło się zmieniać trochę na lepsze. Jednak pomimo wielu umiejętności, wiedzy, wykształcenia, nie zdobyła pracy, która by ją satysfakcjonowała. Nieustanny stres, kłopoty wyczerpały jej organizm. Zaczęła poważnie chorować (serce, żołądek). W 1998 r. przeszła na rentę.
Mając 53 lata już nie oczekuje żadnych sukcesów, a jedynie pragnie przetrwać do emerytury. Dorabia w firmie kosmetycznej za nieduże pieniądze. Ubolewa, że będąc w pełni sił, nie mogła się spełnić zawodowo. Cieszy się jedynie, że jakoś to przetrwała, nie załamując się i nie staczając. Porównuje siebie do Scarlett z „Przeminęło z wiatrem”, której optymizm pomógł przetrwać, pokonać przeciwności losu, kiedy z komfortu popadła w absolutną biedę.