Relacja Marii Momot z Wołynia
Źródłem relacji autorki, która urodziła się w trzynaście lat po zakończeniu II wojny światowej, są opowieści rodzinne.
Ojciec autorki został zmobilizowany 2.09.1939 r. do 5. Pułku Artylerii Lekkiej, brał udział w obronie Lwowa, po czym dostał się do niewoli rosyjskiej. Wkrótce został zwolniony i wrócił do domu. Urodził się on we wsi Podmihale, położonej w odległości 4 km od wsi rodzinnej Stefana Bandery. Autorka słyszała wiele na temat „zbrodni banderowskich”, dlatego wyraża oburzenie, że Ukraińcy chcą postawić pomnik Banderze, jako bohaterowi narodowemu. Dalej autorka opisuje wydarzenia z dnia 7.06.1944 r., kiedy to Ukraińcy spalili we wsi jej ojca prawie wszystkie domy, w których mieszkali Polacy. Wywlekali ludzi z domów i brutalnie ich mordowali. Od ciosów siekierą zginął teść stryja i jego dwunastoletnia córka. Stryja zamordowano w lesie – najpierw odarto go żywcem ze skóry, a potem jeszcze żywego zakopano w ziemi. Tej samej nocy zginęli także inni członkowie ich rodziny. Autorka podaje dane niektórych z nich. Wcześniej, 8.02.1944 r. zaginął bez wieści młodszy brat wuja, Michała Starczewskiego – Andrzej. Od 1942 r. mężczyźni w Podmihalu organizowali partyzantkę, ale nie zdążyli przeprowadzić żadnej większej akcji, bo wykryło ich Gestapo z Kałusz i aresztowało.