Relacja Gizeldy Heilpernowej
Relacja zawiera dwie historie z czasów okupacji niemieckiej we Lwowie, których bohaterem jest Eryk Seidenglanz, kierownik „Heim der Luftwaffe”, mieszczącego się przy ul. Lisa–Kuli we Lwowie. Seidenglanz pochodził z Lipska i był bardzo przyjaźnie nastawiony wobec Żydów. Do relacji dołączono także krótki dopisek, opisujący zachowanie jednego Niemców wobec Żydówek.
Seidenglanz pewnego dnia sprowadził z obozu kilku Żydów do oczyszczenia placu przy „Heimie” z kamieni. Gdy po wielu godzinach pracy Żydzi usiedli na chwilę, by odpocząć, nadzorujący ich funkcjonariusz Gestapo zaczął się nad nimi bestialsko znęcać. Wówczas sprowadzono Seidenglanza, który stanął w obronie Żydów. Spostponowany nadzorca wrócił po chwili z kilkoma innymi gestapowcami i zaczął grozić Seidenglanzowi więzieniem, jako obrońcy Żydów. Na to Seidenglanz odpowiedział, że woli być więźniem niż katem. Druga historia opowiada o Żydzie, który za zgodą Seidenglanza ukrył w piwnicy „Heimu” swoją rodzinę. Gdy sam musiał opuścić „Heim”, postanowił dołączyć do żony i dzieci. Przez kilka miesięcy pracownica „Heimu” dostarczała im jedzenie. W końcu Gestapo przypadkiem odkryło ich kryjówkę. Całą rodzinę skatowano do nieprzytomności i wywieziono na pewną śmierć. Seidenglanz za pomoc Żydom został zesłany na front. Na koniec autorka wspomina jeszcze jedno zdarzenie z okupowanego Lwowa. Któregoś dnia, idąc ul. Zamartnowską, zobaczyła gestapowca, który każdej napotkanej kobiecie żydowskiego pochodzenia kazał położyć się do rowu, a następnie do niej strzelał. Żydówki w ogóle nie protestowały. W ten sposób zamordował kilkanaście kobiet.