Pacyfikacja Zamojszczyzny
Autorka rozpoczyna swoje wspomnienie od opisu wkroczenia żołnierzy niemieckich na teren jej wsi. Cała jej rodzina się bała, matka spakowała dobytek, a dziadek głośno płakał. Osicka wyznaje, że ona sama się nie bała i nawet cieszyła się, gdyż był to pierwszy w życiu raz, że gdzieś jechała. W dalszej części opisuje transport wagonami towarowymi. Wspomina płacz matki, ataki paniki u innych osób. Podczas wysiadania z wagonów trafiła pod opiekę dziadka, a jej matkę (która – jak się później okazało – była w szóstym miesiącu ciąży) prowadził ojciec. W ten sposób cała rodzina trafiła na blisko trzy tygodnie do obozu przejściowego w Zamościu. Autorka wspomina, że jej ojca wkrótce wywieziono „na roboty” w głąb Niemiec, a jej dziadek zdołał uciec. Dziewczynka wraz z matką zostały przetransportowane do obozu przejściowego w Zwierzyńcu. Autorka opisuje swoją chorobę, strach o matkę, brak solidarności między więźniami i doskwierający głód, a także bliski fizyczny i opiekuńczy kontakt z matką podczas kolejnych przesiedleń. Po pewnym czasie odbył się kolejny wymarsz – podczas przejścia ktoś z okien rzucał więźniom i więźniarkom kromki chleba. Więźniowie opuścili Zwierzyniec wagonami towarowymi i skierowali się w stronę Lublina. Okres pobytu w obozie na Majdanku został przez Osicką w zasadzie pominięty, autorka nie jest w stanie stwierdzić, ile czasu przebywała w obozie. Po uwolnieniu trafiła wraz z matką do gospodarstwa w Garbowie. Tam matka, która była w zaawansowanej ciąży, urodziła dziecko w ogrodzie, które krótko po tym zmarło na skutek wypadku – podczas powrotu do izby matka upuściła niemowlę. Kolejnego dnia, po śmierci dziecka, autorka z matką pojechały do szpitala, tej samej nocy matka zmarła. Relację kończy informacja o tym, że autorka wyszła za mąż, została członkinią PZPR. Pisze też, że nie wie, czy dobrze spisała swoje wspomnienia, bo jest „prostą kobietą”.