Moje wspomnienia ze Lwowa i Wołynia
Głównym celem spisania wspomnień jest próba odnalezienia przez autorkę matki. Całą swoją uwagę pamiętnikarka skoncentrowała na pierwszych latach dzieciństwa do momentu emigracji do Ameryki. Treść wspomnień bogata jest w szczegóły życia rodzinnego. Autorka podaje dokładną datę i miejsce swego urodzenia. Starannie opisuje kolejne mieszkania, ich adresy, wnętrza, wyposażenie. Wspomina również o narodzinach swego młodszego brata w 1933 roku i o rozwodzie rodziców, który miał miejsce w 1934 roku. Od tej pory dzieci mieszkają z ojcem i są pod jego opieką, więc dalsza część wspomnień obejmuje życie autorki z ojcem i bratem. Pamiętnikarka niezwykle ciepło wspomina wiosenno-letnie podróże na Wołyń, gdzie ojciec jako sadownik podpisywał nowe kontrakty i zbierał owoce swej pracy, by następnie wysyłać je do Lwowa, chociaż zdaniem autorki, na ich zakup mogła sobie pozwolić tylko inteligencja lwowska. Treść pamiętnika wypełniają również wspomnienia pięknego krajobrazu Wołynia i licznych spacerów z ojcem ulicami ukochanego miasta Lwowa. Nastrój zapisków ulega diametralnej zmianie wraz z wybuchem II wojny światowej. Pojawiają się ponure obrazy zniszczonego miasta. Ojciec, dotychczas pełen sił i radości, posępnieje, a jego dzieci zmuszone są do poszukiwania drobnych prac zarobkowych, jak robienie woreczków z gazet na cukier sprzedawany luzem czy zbieranie butelek i zanoszenie ich do skupu. Lwów, rozszarpywany to przez sowietów, to przez władze niemieckie, staje się miejscem, w którym dzieci dłużej nie mogły zostać. W dużych rozterkach i bólem serca rodzina podejmuje decyzję o opuszczeniu miasta. Ojciec dokłada wszelkich starań, aby w 1944 roku wydostać się ze Lwowa. Udaje im się dotrzeć do Krakowa. W tym momencie wspomnienia urywają. Zostają wznowione w 1947 roku, kiedy to autorka znajduje się na statku w drodze do Ameryki. Niezwykle ważnym wydaje się opis spotkania matki w 1944 roku, którą autorka widziała po raz pierwszy od czasu rozwodu rodziców. Matka podeszła do niej, trzymając na ręku małą dziewczynkę, i wręczyła pieniądze. Odczuwalny jest smutek autorki, która w tej małej dziewczynce widziała swoją podobiznę.
Do wspomnień załączyła autorka list, w którym prosi o pomoc w odnalezieniu matki. List opatrzony datą 26.10.1982 i skierowany do prezesa Koła Lwowian Brzecickiego wyraża olbrzymią nadzieję na pomoc, której nie udało się uzyskać ani w Polskim Czerwonym Krzyżu, ani za pośrednictwem instytucji amerykańskich.