Moje domownice
Tekst składa się z pięciu rozdziałów. Każdy zatytułowany jest imieniem służącej, o której jest mowa w danym rozdziale. Rozpoczynają go ogólne rozważania na temat roli służącej (nazywanej tu niefunkcjonującym już w języku polskim słowem „domownica”) w kontekście zmiany roli społecznej kobiety.
Autorka przypisuje służącej istotne funkcje. Przede wszystkim, zaznacza Kotarbińska, domownica jest członkiem rodziny. Jej główne miejsce pracy, czyli kuchnia, to ważna część domu i podstawa jego funkcjonowania, której nie należy zaniedbywać. Pisze, że obecnie służące nie są do tej pracy należycie przygotowane. Warunki pracy służących poprawiły się dzięki zmianom prawnym, ale Kotarbińska ocenia tę zmianę jako powierzchowną. Pisze, że obecnie domownica to „zabytek niewolnictwa” – osoba odcięta od swojej rodziny i zamknięta w kuchni.
W tekście Moje domownice opisuje, jakie relacje starała się z nimi stworzyć (zawsze próbowała się zaprzyjaźniać), jaki był jej system zarządzania pracą domownic i jakie były ich obowiązki. Z jej tekstu wynika, że relacje te były bardzo różne, co wynikało z odmiennych osobowości i dyspozycji psychicznych pracujących u niej kobiet. Każdą z nich Kotarbińska opisuje barwnie, często bardzo zabawnie, przytaczając wiele anegdot ze wspólnego życia.
Jedną z takich historii jest podjęta przez nią próba nauczania jednej z pracownic, Michalinki, która nie potrafiła czytać ani pisać. Przy okazji tej opowieści Kotarbińska pisze o swoim zaangażowaniu w ruch kobiecy: „Miałyśmy przed wojną, tajny oczywiście, związek kilkunastu stowarzyszeń kobiecych, czuwający nad rozwojem naszych poczynań w pracy społecznej i wzajemnie się kontrolujący. Na jednym z ostatnich zebrań zapadła uchwała, aby każda w swym promieniu niszczyła analfabetyzm”. Wśród koleżanek z organizacji wymienia m.in. Justynę Budzińską-Tylicką, Teodorę Męczkowską, Sylwię Boguską, Helenę Weychert i inne.