[List Leontyny Chybowskiej do Walerii Bohackiej]
List rozpoczyna informacja o przesłaniu dawnego dyplomu (prawdopodobnie poświadczającego uprawnienia zawodowe/ukończenie kursów nauczycielskich) Walerii. Jednocześnie Leontyna Chybowska pisze o Wicii, której w końcu udało się dostać pracę, ale poza Kijowem. Dziewczyna została zatrudniona jako nauczycielka dla trójki dzieci (prawdopodobnie zarządcy cukrowni). Jej pensja, choć bardzo marna i opłacana w towarze, a nie w walucie (25 funtów cukru na miesiąc) i tak jest wszystkim na co może liczyć. Utrzymanie czteroosobowej rodziny Leontyny tylko z jej pensji byłoby bardzo trudne dlatego nawet tak złe warunki zatrudnienia i niskie zarobki są istotnym wkładem w finanse rodziny. Sam fakt, że dziewczyna wyjeżdża zmniejsza domowe wydatki i tym samym odciąża bardzo przepracowaną Leontynę. Choć autorka czuje się wykończona i bardzo stara się robić wszystko żeby zarobić na konieczne remonty rozpadającego się domu i gnijących schodów, ma poczucie, że pomału dzięki jej wysiłkom udaje jej się wyprowadzać rodzinę z nędzy, w której znajdowali się jeszcze do niedawna. Ciężka praca i stres odbijają się na jej zdrowiu – zaczyna chorować na serce. Mimo to chce utrzymać dom za wszelką cenę, a jej marzeniem jest by Bohaccy kiedyś mogli do niego powrócić i zamieszkać razem z nią. Autorka pisze: „Niech spełni się wola ojca, że dom będzie dla kobiet a mężczyźni niech sobie sami stworzą gniazda”. Nawiązuje tym do tego, że mężczyźni z jej rodziny powyprowadzali się do swoich żon i jak określa, niewiele już wnoszą do życia rodziny. Szczególnie wiele zgryzoty przynosi jej Stanisław, o którym pisze w nieprzychylny sposób określając go jako źródło problemów i dodatkowych komplikacji w życiu. Przy okazji Stanisława pada także dość nietypowa ze względu na bezpośredniość deklaracja autorki która stwierdza, że o ile mogła zajmować się dziećmi, które lubiła (jak np. synem Walerii) o tyle nie ma zamiaru poświęcać się dla tych, które samym swoim widokiem sprawiają jej przykrość i nie zamierza się do nich przyzwyczajać a także inwestować swoich emocji „w dzieci obcego narodu”. Czy termin ten dotyczy kwestii narodowej, etnicznej czy religijnej wymaga dodatkowych studiów, niemniej jednak autorka nie kryje swojej niechęci do chłopca, z którym, jak wynika z treści listu jest w jakiś sposób czasowo związana.
List kończy prośba do Walerii o dowiedzenie się o losy jednego z ukraińskich emigrantów w Pradze, którego żona z dziećmi cierpi w Kijowie wielką biedę.