Dziennik Danuty Sitek
Danuta Sitek pisała swój dziennik w latach 1960–1961, kiedy była uczennicą szkoły z internatem, prowadzonej przez zakonnice. Jej zapiski dotyczą relacji z rodzicami, koleżankami i nauczycielkami. Pod datą 21 lutego 1960 r. zanotowała: „Jutro przyjeżdża siostra Maria. Żałuję, że nie jest ona mężczyzną. Jak to cudownie można by było kochać wtedy i cierpieć, a tak… Kocha się zakonnicę, do której można wzdychać, robić głupstwa, żeby zwrócić na siebie uwagę, być bezczelnym i to wszystko.To chyba nic dziwnego, że zaczynam się naprawdę interesować fizyką, s. Maria uczy przecież tego przedmiotu”. Sitek pochodziła ze wsi, dokąd wracała podczas wakacji, lecz widziała własną przyszłość z dala od rodziny – „muszę się uczyć", zapisała, widząc w tym szansę na wyrwanie się ze swojego środowiska. Przeżywała też kryzys wiary, z tego powodu popadła w konflikt z matką, której powiedziała, że religia jest sprawą osobistą i będzie się modliła, jeśli poczuje, że chce to zrobić. Rodzina nazywała ją „czerwoną komunistką”. Sporo zapisków diarystka poświęca koleżankom, wspominając, że kilka z nich obdarzyło ją uczuciem: „Już druga dziewczynka wyznała mi miłość, wyznała mi to Zofia M. Boże, skąd nagle to wszystko?”; „Zosia M. po prostu mnie zamęcza. Ciągle mówi, że mnie kocha, że jest o mnie zazdrosna, a ja muszę uśmiechać się i odpłacać jej podobną monetą”. Podczas lekcji była jedną z pięciu uczennic, które miały pozytywne zdanie na temat rozwodów, ale siostra Maria stwierdziła, że świadczy to o ich niskim poziomie moralnym. Gdy Sitek zakochała się w chłopcu, zapisała: „wolę robić jeszcze mnóstwo dziecinnych głupstw, być podlotkiem, dziewczyną, babką i kociakiem, a nie od razu stateczną panną, dobrą i wierną narzeczoną, a potem młodą żonką”. Oprócz relacji miłosny i koleżeńskich notowała również refleksje dotyczące lektur (Hamsun, Zola, Mann) i spektakli teatralnych.