Co dalej?
Rozważania Haliny Martin nad kondycją i przyszłością Koła Byłych Żołnierzy Armii Krajowej w Londynie. Autorka stwierdziła, że po wojnie AK-owcy wnosili w emigracyjne środowiska kombatanckie „unikalną wielkość i powiew prawdziwej polskości”. Bycie żołnierzem AK było wielkim honorem. Mieli oni wiele pomysłów na funkcjonowanie organizacji: zbierali datki, utrzymywali kontakty z rozsianymi po świecie kolegami. Fundusz AK od samego początku istnienia koła - 1948 r. dbał o potrzeby byłych AK-owców w kraju. Kombatanci działali dopóki starczało im sił, których mieli coraz mniej. Ich szeregi się wykruszały, a następców nie zdołali sobie zapewnić. Do organizacji zgłaszali się chętni, którzy nie byli AK-owcami, nie byli oni jednak przyjmowani. Kombatanci chronili swoje dzieci przed asymilacją, ale ich wnuki zazwyczaj nie mówiły już po polsku. Kultywowano zwyczaje świąteczne, a także rzadko obchodzone rocznice. Organizacje polskie pozostawały na uboczu, autorka zastanawiała się, czy byli już niepotrzebni.