Dziennik: 13.12.1914–16.03.1915
Dziennik pisany od 13.12.1914. do 16.03.1915 roku w Bryniowie na Polesiu oraz w Kijowie. Nie posiada numeru nadanego przez autorkę.
W czasie pisania tego tomu dziennika Adela Kieniewicz przebywa prawie cały czas w Bryniowie. Mimo wojennego czasu zapiski są raczej pozbawione dramatyzmu.
Przebywając zimą w domu, autorka oddaje się przede wszystkim życiu towarzyskiemu oraz sprawuje moralną opiekę nad szpitalem dla żołnierzy, który został niedawno zorganizowany w Kopcewiczach, na terenie fabryki należącej do Kieniewiczów.
Okazją do wzmożonego życia towarzyskiego jest pobyt Blanche Grabowskiej z córkami oraz Joanny i Adama Żółtowskich w Dereszewiczach. Kieniewiczowa jest także bardzo zadowolona z pobytu Zofii Borkowskiej w Bryniowie. Częste wizyty w Dereszewiczach i rewizyty w Bryniowie upływają na rozmowach o przebiegu wojny i o rokowaniach na odzyskanie niepodległości, ale także na wspólnych głośnych lekturach, dyskusjach literackich, wreszcie – zabawach towarzyskich. Autorka ma nawet okazję czytać Żółtowskim, z których opinią bardzo się liczy, fragmenty dziennika. Niestety, jest zawiedziona reakcją: Adam Żółtowski był zszokowany otwartością autorki, bez pruderii opisującej sferę pragnień i doznań seksualnych. Jedną z zabaw towarzyskich, która bardzo angażuje i zarazem także rani jej miłość własną, jest w tym czasie zabawa w pisanie „portretów” własnych i cudzych.
Kieniewiczowa angażuje się dość mocno w sprawy kopcewiczowskiego szpitala. Co kilka dni składa wizyty rannym, starając się okazać im wsparcie i rozdając drobne upominki. W dzienniku poświęca tym wizytom wiele miejsca, spisując nazwiska przebywających tam żołnierzy, opisując ich stan, sprawy rodzinne, i relacjonując rozmowy, jakie z nimi toczy. W pewnym momencie zniechęca się jednak do zbyt częstych wizyt, uznając, że żołnierze nie okazują dostatecznej wdzięczności za okazywaną im troskę.
Opieka nad szpitalem staje się kolejnym polem, na którym autorka w swojej świadomości rywalizuje z Magdaleną Kieniewicz, ta jednak wydaje się dobrowolnie ustępować jej miejsca. W tym tomie dziennika można rzeczywiście mówić o pewnej zmianie w stosunku do bratowej. Kieniewiczowa wyraźnie walczy z obsesyjną niechęcią do „Toniów”, czego pośrednim śladem jest także mniejsza ilość wzmianek i krytycznych uwag o krewnych w dzienniku. W ich miejsce pojawiają się pochlebniejsze uwagi o bratowej. Kieniewiczowa stara się na nią patrzeć „obiektywnie”, ponad swoją niechęcią. Świadectwem takiego „nadprzyrodzonego”, jak go określi w dzienniku, stosunku do gospodarzy Dereszewicz, jest także fakt, że w tym czasie zdecyduje się na udzielanie lekcji katechizmu bratankom. Mimo to zapisze przy tej okazji z satysfakcją w dzienniku, że otoczenie nie może nie widzieć, że przewyższa Magdalenę Kieniewicz w sprawach kultu i religii.
W połowie stycznia autorka wyjeżdża na kilka tygodni do Kijowa. Stosunki z własną rodziną i jej kręgiem towarzyskim znajdują odzwierciedlenie w dzienniku – autorka z jednej strony często skarży się na „despotyzm” matki, która nie szczędzi jej krytycznych uwag i faworyzuje jej zdaniem siostrę, Zosię Horwattową, z drugiej – opisuje przebieg rautów, wizyt w restauracjach, ale i – w szpitalu dla żołnierzy, w którego prowadzenie zaangażowała się Zofia. Z pewnych wzmianek w dzienniku możemy się domyślać kłopotów aprowizacyjnych i finansowych, jakie ma w tych czasach.
Do Bryniewa wraca w towarzystwie siostrzenicy Heleny Horwattowej [Heluni] i jej guwernantki, Miss Horn. Towarzystwo obu wyraźnie jej służy, choć czasami opisuje w dzienniku pewne napięcia. Zwracają uwagę opisy sposobu spędzania czasu przez trzy kobiety pod nieobecność męża Kieniewiczowej, który wyjechał w interesach do Petersburga. Panie dobrze się bawią w swoim towarzystwie, na przykład w „kawiarnię”. Autorka dziennika czyta im także całymi godzinami „Sataniella” i udziela Helucie lekcji śpiewu.
Pożycie z mężem w tym tomie opisuje jako wyjątkowo udane, także w sferze seksualnej. Kieniewiczowa odnotowuje w tym czasie także intensywną lekturę gazet oraz sprawuje, jak zawsze, moralną pieczę nad oficjalistami i chłopami, organizując nabożeństwa, wygłaszając kazania i nauki.
W tym tomie dziennika autorka prawie nie wspomina o pracy nad „Sataniellem”, za to kilka razy relacjonuje pisanie innego utworu literackiego, który określa jako baśń czy dramat o syrence. Ostatecznie decyduje o jej włączeniu do „Sataniella”. Figura syreny, po którą sięga w tym czasie, ma zapewne związek z jej poczuciem wyobcowania ze świata Polesia, świadomości własnej „inności”.
W tym tomie dziennika przeważają partie opisujące dzieloną z innymi codzienność, także cudze sprawy i relacje, a refleksja religijna zajmuje w nim nieoczekiwanie skromne miejsce. Autorka zapisuje jednak często, że stara się przede wszystkim dobrze wypełniać swoje obowiązki, pełniąc w ten sposób Wolę Bożą, i że bardzo ważna jest dla niej życiowa regularność. Za to często przejmująco notuje stan utraty nadziei na macierzyństwo jako utratę nadziei życiowej w ogóle.
Bardzo ciekawy jest bilans roku 1914, spisany na początku roku 1915. Kieniewiczowa podsumowała tu, jak co roku, swoje dokonania w różnych dziedzinach. Tym razem znajdziemy tu nie tylko informacje o ilości i tytułach przeczytanych książek, wyuczonych utworów muzycznych, ilości wysłuchanych mszy i stosunków seksualnych z mężem itp., ale także notkę, z której wynika, że w roku 1914 była poddana kuracji zastrzykami arszenikowymi, którymi leczono wówczas melancholię [informacji o tym nie znajdziemy w zachowanych tomach dziennika z 1914 roku].