Relacja Reginy Almy
Relacja Reginy Almy (data dzienna: 2 lipca 1945) obejmuje wydarzenia z lat 1942-1943. Dokument sporządzono na zlecenie Wojewódzkiej Żydowskiej Komisji Historycznej w Przemyślu, w nagłówku umieszczono napis Protokół. Na początku znajdują się informacje dotyczące Benjamina Amly, który 3 sierpnia 1942 r. został wywieziony z getta przemyskiego w nieznanym kierunku. Autorka podejrzewa, że jej mąż trafił do obozu koncentracyjnego w Bełżcu, ponieważ w tym okresie deportowano tam ok. 12 tysięcy miejscowych Żydów. Benjamin Alma wcześniej był urzędnikiem Judenratu i małżonkowie zadbali o wystawienie odpowiednich dokumentów swojemu synowi – Sewerynowi. Ostatniego dnia akcji likwidacji getta (3 sierpnia) Alma dowiedziała się, że na posiedzeniu Judenratu Benjaminowi odebrano dokumenty i miał wraz z rodziną stawić się w punkcie zbornym. Zdarzenie to było efektem działań innych członków Judenratu, którzy nie baczyli na los innych. Rodzina miała godzinę na spakowanie się. Za niestawienie się w punkcie zbornym groziła kara śmierci. O wyznaczonej porze Almowie dotarli na plac, gdzie czekało już sporo ludzi. Alma podjęła próbę przekupienia kogoś, aby uwolnić męża, ale dowiedziała się, że jego miejsce w Judenracie zostało zajęte przez mężczyznę, który za to zapłacił. Postanowiła pożegnać się z synem, opuściła plac niezatrzymywana przez nikogo i dotarła do domu. Nie zapisała, jak przebiegła ta rozmowa, natomiast gdy wróciła na plac, do męża, nikogo tam już nie zastała. Została z synem i schorowaną, niezdolną do pracy matką, która ukrywała się w skrzyni. Kiedy matka Almy dowiedziała się, że wszystkie starsze osoby w getcie, mogą zalegalizować swój pobyt, udała sie bez konsultacji z córką po odpowiednie zaświadczenie. Została wywieziona wraz z innymi i zginęła w masowej egzekucji. Alma podjęła próbę wydostania się z getta w listopadzie. W zniszczonej odzieży dołączyła do kolumny robotników, przepracowała z nimi dzień, a wieczorem zabrała ją do siebie jej była służąca. Ukrywała się u niej kilka dni. W międzyczasie obszar getta zmniejszono, a mieszkanie, które do tej pory zajmowała, wyłączono z jego obrębu. Jej syn Seweryn trafił do obozu pracy przymusowej. Autorka zaznaczyła, że wszyscy ludzie, których znała przed wojną, zawiedli. Spała w ruinach i na cmentarzach, przez dziesięć dni ukrywała się u rodziny byłego dowódcy męża. W wyniku zmęczenia i stresu chciała popełnić samobójstwo. W końcu jednak uległa namowom syna, przyjęła od niego pieniądze i wyjechała do Lwowa. Tam, udając katoliczkę, pracowała jako pielęgniarka w szkole i wynajęła pokój. Seweryn przebywał w lagrze do czasu jego likwidacji. Potem uciekł i dołączył do matki. Alma ukrywała go w szafie przez dziesięć miesięcy. Po tym okresie, w rezultacie częstych przeszukań, postanowiła zmienić mieszkanie. Na czas przeprowadzki chciała umieścić syna u państwa Löfflerów, którzy odmówili pomocy. Zgodziła się jej pomóc Stefania Hauserowa, wdowa po weterynarzu, która ukrywała już dziewięć innych osobób. Z powodu rewizji w domu Hauserowej kilku Żydów rozstrzelano, a Seweryna i jedną z kobiet wywieziono do obozu janowskiego. Brakuje informacji o dalszych losach syna Almy, nie wiadomo czy przeżył wojnę. W zakończeniu swojej relacji autorka zapisała: „W ciągu tej strasznej walki o to marne życie doszłam do tego przekonania, nie ma Żydów, Polaków, Ukraińców czy nawet Niemców, są tylko ludzie albo szakale!".