publikacje

Wróć do listy

Dziennik wojenny, t. 5. Powstanie warszawskie

Piąty tom dzienników wojennych Amelii Łączyńskiej rozpoczyna się od scharakteryzowania sytuacji ludności cywilnej w okupowanej Warszawie: autorka pisze o polowaniu Niemców na Żydów w ruinach dawnego getta, a także o regularnych listach polskich skazańców, rozstrzeliwanych za każdego zabitego okupanta. W odróżnieniu od poprzednich zeszytów, w tym tylko minimalnie interesuje diarystkę sytuacja na Zachodzie – zdaje sobie sprawę z tego, że alianci zachodni nie zdołają wkroczyć do Polski, z przerażeniem nasłuchuje informajcji o nadciągającej Armii Czerwonej: „Dni grozy rozpętały się. Straszne zniszczenie i zagłada idzie od wschodu. Lwów był już dwa razy bombardowany” (5v). Coraz częściej pisze o działaniach partyzanckich, o zmaganiach pomiędzy Armią Ludową a Armią Krajową oraz o porywaniu ludzi do lasów w celu wykonania wyroków doraźnych sądów wojskowych. Jest dumna ze swoich córek, które pod koniec lipca 1944 r. „wsiąkają do lasu”: „[...] jestem z nich dumna, że są dzielne, że swój patriotyczny obowiązek spełniają, wybierając los niepewny i niebezpieczny do wygodnego schronienia się w Warszawie” (k. 22r–22v). Na marginesie tych opowieści znajdują się, dodawane niemal mimochodem, historie na temat gwałtów na kobietach i rosnącej brutalności względem nich: „[Ludowcy i Ukraińcy] sieją popłoch wśród ludności. Rzucają się na kobiety i po zgwałceniu masakrują. Za mojej bytności uległa temu potwornemu bestialstwu siostra Cz. Krz. Niemka w parku instytuckim. Powiadają, że rozpruli jej brzuch i pożarli wątrobę” (k. 19r).

Od końca kwietnia 1944 r. Łączyńska coraz częściej wspomina o przygotowaniach do powstania: „Sławna linia Gustawa na przestrzeni paru kilometrów przerwana. Niemcy bronią się zaciekle, a alianci wsadzili masę sprzętu wojennego w czyn. Tysiące samolotów. Montgomery dowodzi – hasła powstania jeszcze nie ma, ale możemy się go spodziewać lada dzień, jak tylko desanty się zaczną” (k. 10v). Gdy w końcu dochodzi do długo oczekiwanego desantu aliantów na Zachodzie, autorka doznaje rozgoryczenia – tak ona, jak i wielu innych Polaków spodziewało się błyskawicznej ofensywy i szybkiego zwycięstwa; tymczasem po dwóch tygodniach walk w Normandii pisze: „Martwimy się, że ofensywa we Francji nie dość szybko postępuje. Walki b. ciężkie są w toku. Niemcy powiadają, że zbliża się chwila decydującej rozgrywki. My się tego spodziewamy także. Monotonia dnia” (k. 15v). Począwszy od lipca, odnotowuje coraz większe poruszenie wśród w panice ewakuujących się volksdeutschów, coraz bardziej rozbudzonych Polaków, którzy czekają na jakikolwiek przełom. Notuje przepowiednie astrologów i stygmatyków krążące po ulicach, o tym, że z końcem miesiąca Niemcy skapitulują na wszystkich frontach.

Wybuch powstania warszawskiego był dla Łączyńskiej zaskoczeniem. Przyzwyczajona do drobnych walk ulicznych i strzelanin w poprzednich tygodniach, pierwszej chwili nie skojarzyła wymiany ognia, której była świadkiem po południu 1 sierpnia, z możliwym zrywem narodowym. Ukrywając się wraz z innymi Polakami na pobliskim podwórzu, w takich okolicznościach zetknęła się z Niemcami po raz pierwszy w czasie powstania: „W pewnej chwili bramę otworzył Niemiec. Coraz to więcej ich było w ogrodzie i kryjówka nasza [w] każdej chwili mogła być odkryta. Siedzieliśmy tam już blisko 2 godziny, ręce i nogi miałam już całkiem poobtłukiwane. Na koniec wprowadzili Niemcy do ogródka jedną, a potem drugą pod rękę kobietę. Z tego wywnioskowałam, że można z nimi mówić i już nie oglądając się na staruszka, przemówiłam do nich po niemiecku, aby nas stąd jakoś wypuścili. Kilku zastanowiło się, którędy nas wypuścić, aż w końcu jeden młody skinął nam, że tylko Puławską w dół” (k. 38r–38v). Nie udzieliła jej się jednak powstańcza radość – już 2 sierpnia pisze o straconych szansach i o tym, że bez względu na to, czy Sowieci wkroczą w czasie walk do miasta, czy też nie, zryw skazany jest na porażkę, gdyż nic nie zdoła powstrzymać Stalina przed skomunizowaniem Polski. Na kolejnych stronach dziennika relacjonuje przebieg walk o Warszawę, sytuację własną oraz w ogóle ludności cywilnej. Nieustannie słucha także audycji z Zachodu o oddziałach polskich wyzwalających Francję i Włochy, podczas gdy w stolicy ginęła słabo uzbrojona polska młodzież. Pod koniec sierpnia, w swoich ostatnich dniach w Warszawie, Łączyńska notuje: „Odpowiedzialność za wybuch powstania ponoszą czynniki krajowe. Zobaczymy w przyszłości, gdy wszystko jawnym będzie, czy mieli rację” (k. 73v).

Autor/Autorka: 
Inny tytuł: 
Wspomnienia, cz. 6
Miejsce powstania: 
Warszawa
Opis fizyczny: 
75 k. ; 21,5 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Miejsce przechowywania: 
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
1944
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
11265/IV
Uwagi: 
Notatki prowadzone czarnym długopisem. Brak foliacji/paginacji.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
II wojna światowa, okupacja bolszewicka, okupacja nazistowska, powstanie warszawskie, walki we Włoszech, walki we Francji, diarystyka kobieca, ludność cywilna, przemoc seksualna wobec kobiet, gwałty w okupowanej Warszawie
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
1944
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste