Wspomnienie o Halinie Prószyńskiej
Wspomnienie poświęcone Halinie Prószyńskiej, sanitariuszce zmarłej w 1920 r. w Nieświeżu, córce Konstantego Prószyńskiego. Autorka wspomnienia, Wacława Potemkowska, poznała ją 3.07.1920 roku, kiedy Prószyńska miała 22 lata. Potemkowska przybyła do szpitala polowego nr 701, kwaterującego w Bobrujsku, razem z dwiema innymi siostrami-studentkami, w tym z Jadwigą Karwasińską. Autorka szkicu wspomnieniowego była w jednej czołówce z Prószyńską; komendantem jednostki był lekarz – kapitan Aleksander Skowroński. Czołówki towarzyszyły czternastej dywizji piechoty, do której przydzielony był szpital nr 701.
Autorka wspomnienia opisuje Prószyńską – która w szpitala musiała pełnić obowiązki pielęgniarki i komendanta, gdyż Skowroński okazał się „człowiekiem leniwym i niesumiennym” (k. 2) – jako kobietę troskliwą, serdeczną, wesołą, obdarzoną intuicją. Ta cecha charakteru nie pozwoliła jej popełnić żadnego „fałszywego kroku, któryby upoważnił otoczenie do lekceważącego traktowania” (k. 1).
Oprócz fragmentów poświęconych Halinie Prószyńskiej Potemkowska wspomina uciążliwe dzienne marsze, trudne zarówno dla samych żołnierzy, jak i dla sióstr, głównie przez brak pożywienia i wody; obawę przed przegraną Polaków w wojnie z bolszewikami, odwrót, w czasie którego dywizja trafiła do Dęblina, przemarsz do Łomży, a stamtąd do Brześcia. Tam Halina Prószyńska objęła oddział wewnętrzny, co trzecią noc odbywała dyżury jak każda pielęgniarka. Zajmowała się również zdobywaniem jedzenia dla chorych. W październiku 1920 r. szpital przeniósł się do Baranowicz; przebywało w nim około sześciuset chorych, choć mógł pomieścić tylko dwustu. W szpitalu w Baranowiczach, gdzie Prószyńska również pracowała na oddziale wewnętrznym, panowały trudne warunki, zwłaszcza higieniczne – ranni leżeli na kamiennych podłogach, kiedy brakowało łóżek.
W listopadzie 1920 r. Prószyńska zachorowała na tyfus. Została pochowana z honorami wojskowymi przez żołnierzy na cmentarzu w Nieświeżu. Potemkowskiej nie było wtedy przy niej – trzeciego listopada wróciła do Warszawy, żeby kontynuować przerwane studia.
Autorka w zakończeniu podaje powody, dla których postanowiła spisać wspomnienie o Halinie Prószyńskiej: „Niechże jednak ci, których kochała, dowiedzą się z mego opowiadania przynajmniej o ostatnich miesiącach jej życia. Niech dowie się o niej i Polska, której od czasu, gdy dorosła, aż do ostatniego tchnienia służyła i w której służbie, jako jedyną – smutną i wzniosłą – nagrodę zyskała – śmierć” (k. 5).