Wspomnienia z Syberii
Wanda Adamonis opisuje swoje losy podczas II wojny światowej – przymusowy pobyt na Syberii i powrót do kraju po zakończeniu wojny. Autorka, po ukończeniu filologii germańskiej i romańskiej na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, pracowała jako nauczycielka, najpierw przez rok w szkole w Szczuczynie, a potem w gimnazjum w Swisłoczy. Tam poznała przyszłego męża Aleksandra Adamonisa, który był absolwentem tego samego uniwersytetu i uczył łaciny. W 1938 r. urodziła im się córka, Danuta. W marcu 1939 r. jej mąż został powołany do wojska, początkowo jako porucznik pełnił służbę w 79 pp CKM w Słonimie. We wrześniu walczył na froncie, został ranny pod Mławą i trafił do szpitala polowego. Po wkroczeniu Armii Czerwonej oficerowie uciekli ze szpitala do lasu i utworzyli partyzantkę. W 1941 r. oddział Adamonisa został otoczony, żołnierze wzięci do niewoli i wywiezieni do obozów w Riazaniu i Kałudze – wtedy urwał się kontakt małżonków. W nocy 18 czerwca 1941 r. fukncjonariusze NKWD szukali w jej domu ukrytej broni. Adamisowa została zabrana wraz z dzieckiem na stację kolejową, gdzie dołączyła do innych osób, przywiezionych z okolic Swisłoczy. Ludzi zwożono przez cały dzień, sąsiedzi donosili im żywność, leki i inne potrzebne rzeczy. Wieczorem wszystkich umieszczono w bydlęcych wagonach, które zaplombowano. Po kilku tygodniach dotarli do Nowosybirska, a stamtąd statkiem do Kołpaszewa, następnie na barkach płynęli rzeką Ket, w kierunku miejscowości Biały Jar. Około siedemdziesięciu km od Białego Jaru wysadzono ich na brzeg, w pobliżu Klukwienki, Karasiowki i Bieriozowki. Mieszkańcami tych osiedli byli zesłańcy z lat 1929-1930, głównie staroobrzędowcy, ale także Rosjanie i Ojroci. Pierwotnie liczba zesłańców wynosiła około tysiąca osób, w 1941 r zostało ich już tylko dwustu. Nowo przybyli, Polacy i Ukraińcy, zamieszkali w chatach i pracowali w kołchozie. Zostali zesłani na dwadzieścia lat bez prawa korespondencji, a co dwa tygodnie odbywały się kontrole NKWD. Latem zesłańcy pracowali od świtu do zmroku przy karczowaniu tajgi i koszeniu łąk oraz w polu. Zimą rąbali drewno, a podczas wielkich mrozów wiązali sieci. Nie można było wzajemnie się odwiedzać, spotykali się tylko podczas wykonywanych zajęć. Raz w miesiącu mieli dzień wolny od pracy. Warunki życia były bardzo ciężkie, dziennie otrzymywali pół kilograma chleba (z mąki pomieszanej ze zmielona korą drzew). Wielkim dobrodziejstwem był bania, z której mogli korzystać raz na dwa tygodnie. Po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej ogłoszono amnestię, byli wolnymi obywatelami, ale mogli wyjechać na własny koszt. Zniesiono nakaz pracy, jednak żeby otrzymywać pożywienie, nadal musieli pracować. Wiosną 1942 r. Adamonisowa niespodziewanie otrzymała urzędowe zezwolenie na wyjazd, dzięki staraniom kolegi ze studiów, dra Włodzimierza Mattoszki, który był delegatem w Barnaule. Na poczatku lipca dotarła do Bernaułu i podjęła pracę w tamtejszej delegaturze, jednak wkrótce aresztowano część personelu, a resztę pracowników zwolniono. Przez pewien czas wykonywała fizyczną pracę przy wyładunku drewna. Wiosną 1943 r. powstał Związek Patriotów Polskich, zakładano szkoły dla polskich dzieci (w zasadzie były to polskie klasy w radzieckich szkołach). Autorka zaczęła wówczas pracować jako nauczycielka francuskiego, niemieckiego, geografii i historii. Warunki były trudne, brakowało podręczników, zeszytów, przyborów do pisania, ale frekwencja wysoka. W tym czasie zesłańcom i zesłankom zabrano zaświadczenia o amnestii i rozdawano radzieckie dowody osobiste. Kto nie chciał ich przyjąć, mógł być skazany na dwa lata więzienia za brak dokumentów. Po zakończeniu wojny w Burnaule zaczęły krążyć pogłoski o przygotowywanych transportach do Polski, ale pierwszy pociąg wyjechał dopiero w marcu 1946 r. Na stacji przygranicznej w Medyce repatriantom zabrano radzieckie dokumenty, 20 kwietnia pociąg dotarł do Krona Odrzańskiego. Tamtejsza ludność przywitała przybyszów z zaciekawieniem, ale bez entuzjazmu. Autorka zastanawiała się, jak będzie wyglądało jej życie w nowym miejscu, z dala od rodzinnych stron. Jej córka skończyła właśnie osiem lat. Mąż wrócił z Syberii dopiero w 1950 r. z obozów na Syberii. Adamonisowa pracowaław Krośnie jako nauczycielka, wspomina, że po odmowie nauczenia dzieci Kantaty o Stalinie Iniuszkina (do muzyki Aleksandrowa) została pozbawiona prawa do pracy na dwa lata (1955-1956), a przez dziesięć lat mogła uczyć wyłącznie w szkołach podstawowych.