Wspomnienia z Łucka 1939/1940
Autorka opisuje początkowe miesiące II wojny światowej, które przeżyła na Wołyniu pod okupacją radziecką. Mieszkała z rodzicami w Łucku. W 1939 r. przygotowywała się do egzaminów do gimnazjum. Autorka opisuje koniec edukacji w szkole podstawowej (VI klasa Szkoły Powszechnej im. Królowej Jadwigi w Łucku. Szkoła była wielonarodowościowa, ale większość uczniów była wyznania rzymsko-katolickiego. Żyli w zgodzie, a nawet się lubili. Krystyna podaje nazwiska swoich najbliższych koleżanek i z jakich rodzin pochodziły. Egzamin do wymarzonego Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki zdała z wynikiem b. dobrym. 1. września wybuchła wojna i niebawem niemieckie samoloty bombardowały miasto. Krystyna z matką przesiedziały kilka dni w schronie w piwnicy ich bloku. Ojciec, który był wojskowym, zorganizował im wyjazd na wieś, gdzie miało być bezpieczniej. Zamieszkały u bogatej rodziny we wsi Pańska Dolina. Ale już na drugi dzień po przyjeździe syn gospodarzy został zamordowany w lesie przez Ukraińców. 17. września pojawiły się radzieckie samoloty. Postanowiły wracać do Łucka wynajętą furmanką. Ale ich mieszkanie było już zajęte przez Rosjan. Znalazły jakieś lokum w małym drewnianym domku. Ojciec opuścił z wojskiem Polskę i przez Karpaty dostał się na Węgry, gdzie został internowany w obozie. Po pewnym czasie przysłał list. Zaczęło nawiedzać je NKWD. Obawiały się wywózki. Wczesną wiosną dowiedziały się, że we Włodzimierzu dział niemiecko-radziecka komisja, która wymienia Polaków wg miejsc zamieszkania. Matka zebrała dokumenty potwierdzające ich pochodzenie z terenów zajętych przez Niemcy i udały się do oddalonego o 80 km Włodzimierza, szły pieszo, czasami korzystając z podwózki. Po kilku dniach stania w kolejce wróciły zrezygnowane i zawszone do Łucka. Niektórzy kolejkowicze podrzucali innym wszy, żeby się pozbyć ich z kolejki. Po kilku dniach jednak wróciły i tym razem osiągnęły swój cel, dostały pozwolenie na wyjazd. Podstawionym pociągiem przyjechały do Chełma Lubelskiego. Tam zostały poddane kwarantannie i na drugi dzień ruszyły w dalszą drogę do rodziny.