Relacja Tamary Szapiro
Relacja powstała w 1945 roku, dotyczy wydarzeń z roku 1943.
Dokument otwierają informacje dotyczące zatrudnienia Autorki w getcie warszawskim w przededniu wybuchu powstania. Czwartego dnia walk dom, w którym kobieta mieszkała, został "wygarnięty". Ludzi spędzono na Umschlagplatz, początkowo pozwolono zabrać ze sobą rzeczy osobiste, potem kazano je porzucić. W końcu rozpoczęło się pędzenie zebranych do wagonów. Autorka zapisała, że były to wagony pół-otwarte, w każdym przebywało około 60 osób.
Kobieta zanotowała, że ludzi zawieziono na lotnisko pod Lublinem, gdzie kazano wysiadać. W sumie było tam około 1.200 osób – mężczyzn, kobiet i dzieci, Żydów i jeńców wojennych z 1939 roku. Dodała, że wiele spośród tych osób pochodziło z kresów i początkowo liczba jeńców wynosiła o tysiąc więcej, jednak głód i choroby zredukowały liczbę więźniów. Autorkę umieszczono w jednym z baraków, znajdujących się na lotnisku. W każdym z nich przebywało do 300 do 400 osób, były drewniane z pryczami piętrowymi. Wśród więźniów przeważali mężczyźni.
Autorka zapisała, że terenu obozu pilnowali praktycznie sami Żydzi. W obozie prawie nie było przedstawicieli SS, można było stosunkowo swobodnie poruszać się po terenie ogrodzonym drutem kolczastym pod napięciem. Kobieta przebywała tam tydzień, następnie odbyła się selekcja, w wyniku której zdolnych do pracy deportowano do obozów, resztę wysłano na Majdanek.
Autorka początkowo znalazła się na Majdanku. Zapisała, że transport wysłany tam z Warszawy liczył około 10 tysięcy osób (z czego najmniej dzieci). Więźniów pędzono pod eskortą ukraińską. Większość z nich była przekonana, że czeka ich rychła śmierć, wielu chcąc uniemożliwić strażnikom realizację planu, popełniała samobójstwa. Następnego dnia przeprowadzano selekcję – Żydzi słowaccy, pilnujący reszty w czasie selekcji mieli przekazywać, że skierowani na lewo trafią do komór, na prawo do pracy.
Następna część relacji stanowi opis prac prowadzonych w obozie przez więźniarki. Zawiera rozkład dnia, informacje dotyczące warunków mieszkaniowych i codziennych apeli. Kobieta zapisała, że za najmniejsze przewinienie groziła kara bicia – wystarczyło poruszyć się lub szeptać podczas apelu, zbyt wolno pracować lub chodzić. Strażnicy często stosowali też kary grupowe.
Autorka w lipcu 1943 roku została przeniesiona z Majdanka do zakładów produkujących amunicję w Skarżysku-Kamiennej. W tej części dokumentu najwięcej miejsca poświęciła nierównemu traktowaniu więźniarek – aryjki miały dostawać lepsze racje żywnościowe, a nawet – wedle słów kobiety – paczki ze szwajcarskiego Czerwonego Krzyża. Żydówkom odmawiano tego wszystkiego, tak samo jak i pomocy lekarskiej.