Relacja Tamary Cygler
Relacja z datą dzienną: 9 grudnia 1945 roku.
Tekst obejmuje wydarzenia z okresu od 1939 do 1945 roku.
Relację otwierają informacje dotyczące będzińskiego getta. Autorka pisała o różnicach w życiu przed wojną i w getcie – we wcześniejszym okresie pozostawała pod opieką guwernantki, która bez wiedzy rodziców prowadzała ją do kościoła.
Stosunkowo szybko Autorka przeszła do zrelacjonowania akcji likwidacyjnej będzińskiego getta. Dużo miejsca poświęciła bydlęcym wagonom, ściskowi, przerażeniu ludzi i własnemu strachowi w czasie transportu do Auschwitz. Zanotowała, że przekonała rodziców do ucieczki. Najpierw z wagonu wyskoczyła ona i jej matka, w ślad za nimi poszedł też jej ojciec. Ucieczkę zauważyli strażnicy pilnujący transportu – zaczęli strzelać do uciekinierów, Autorka została zraniona w głowę. Rodzina dotarła do Sosnowca, gdzie znajomy lekarz opatrzył jej ranę, stamtąd ruszyli ponownie do getta.
Na miejscu, rozumiejąc grozę sytuacji, Samuel i Rachela postanowili poprosić o zajęcie się córką znajomą Polkę, która pracowała w jednym z szopów na terenie dzielnicy żydowskiej – Genowefę Pająk. Kobieta zgodziła się i zabrała Autorkę do swojego domu w Dąbrowie Górniczej na kilka dni przed ostateczną likwidacją getta. Tam Autorka mieszkała razem z trójką dzieci opiekunki – Władkiem, Marianem i Sonią. Na szyi nosiła krzyżyk, udawała katoliczkę i przybrała imię Bogusława (Bogusia).
Po pewnym czasie spędzonym w ukryciu, w pobliżu domu Pająków zauważono Żydów. Niemcy zarządzili przeszukanie kamienic. Autorka została poproszona przez opiekunkę o opuszczenie mieszkania i powrót, kiedy sytuacja się uspokoi. W relacji znajduje się stosunkowo długi ustęp dotyczący nocy, którą dziewczynka spędziła chodząc ulicami miasta. Pukała do wielu domów, w żadnym jednak nie zgodzono się jej przyjąć. W końcu, nad ranem, wróciła do kamienicy Pająków i schowała się na strychu.
Zapisała, że po tych wydarzeniach opiekunowie zaczęli obawiać się denuncjacji i zdecydowali się odesłać ją na wieś. Początkowo znalazła się gdzieś pod Częstochową, w końcu trafiła do Józefa – brata Genowefy – który postanowił zająć się dziewczynką i pozwolił jej zamieszkać w swoim domu w Wojkowicach-Komornych. Autorka dużo miejsca w relacji poświęciła psu Józka oraz temu, że jego niemiecka żona uczyła ją niemieckiego.
W czasie pobytu na wsi Autorka zachorowała na tyfus. Genowefa odebrała ją i zabrała ponownie do Będzina. Stamtąd Autorka trafiła do Warszawy.
W relacji dużo miejsca poświęcono wydarzeniom, które nastąpiły w pierwszych tygodniach po zakończeniu działań wojennych. Autorka, przebywająca wówczas w Będzinie, codziennie chodziła na miejscowy dworzec kolejowy, gdzie wypatrywała rodziców. Dotyczące tego informacje zamykają relację.