Relacja Marii Kuligi z zesłania na Syberię
Autorka mieszkała z rodzicami we wsi Pomiarki. Na początku stycznia 1940 r. rodzina autorki, wraz z całą wioską, została wywieziona na Syberię. Żołnierze przyszli po nich nad ranem, przeprowadzili rewizję i dali pół godziny na spakowanie. Na stację kolejową w Horodence przewieziono ich saniami. Czekały tam już inne rodziny z ich wioski. Mieszkańcy Pomiarek byli osiedleńcami z Rzeszowszczyzny, którzy po wojnie kupili ziemie w ówczesnym województwie stanisławowskim. Podróż wagonem towarowym trwała miesiąc. W każdym wagonie zamknięto po trzydzieści osób. Panował chłód. Zesłańcy dostawali do jedzenia tylko kaszę, okraszoną olejem. Podróż dobiegła końca na stacji Pawłodar, skąd samochody ciężarowe zabrały zesłańców w głąb stepu. Zakwaterowano ich w ziemiankach, po dwie–trzy rodziny w jednej. Spali na pryczach z desek. Karmiono ich zupami rybnymi, kaszą i chlebem. Wszyscy dorośli musieli pracować w kopalni złota lub kamieniołomach, otrzymując za to niewielkie wynagrodzenie. Starsze dzieci też pracowały. Najtrudniej było zimą, ponieważ wówczas panował mróz do -50°C, były zawieje. Wielu ludzi ginęło podczas zawiei, a ich ciała odkrywano dopiero wiosną. Jeszcze inni umierali z głodu. W czasie pobytu w miejscowości Majkain mężczyźni byli wzywani przez NKWD na przesłuchania. Gdy wybuchła wojna niemiecko–radziecka, młodzi mężczyźni zgłaszali się na ochotników do armii, którą tworzył gen. Anders. W osadzie pozostały jedynie kobiety, starcy i dzieci. Przywieziono tam buntowników z Czeczenii, którzy zarazili mieszkańców osady wszami. Wybuchła epidemia tyfusu plamistego. W tym czasie zmarli rodzice autorki. Została ona sama z siostrą, która również niedługo zmarła.
Do kraju autorka wróciła w kwietniu 1946 r.