Nasze okupacyjne wakacje
Autorka opowiada o wakacjach, jakie co roku spędzała pod Warszawą, w majątku Pawłowice, a później Marynin. Mimo okropności wojny, czas spędzony w Pawłowicach wspomina bardzo dobrze. To był dla niej „raj swobody, dostatku, bezpieczeństwa, wspaniałego jedzenia, no i okazja do spędzenia dwóch miesięcy w komplecie rodzinnym”. Ojciec przeprowadzał się na ten czas do Pawłowic, skąd dojeżdżał rowerem do młyna w Tarczynie, gdzie był buchalterem.
Do Pawłowic jechało się kolejką grójecką, którą jeździły też kobiety szmuglujące żywność do okupowanej Warszawy. Czasem Gestapo robiło rewizje w pociągu.
W Pawłowicach była gromada dzieci, pod opieką Zosi Laskówny, zwanej Kitusia, która dbała o dobry nastrój wspólnej zabawy. Ania i Zosia, jej siostra, uwielbiały te zabawy. Autorka miała też swoich własnych kolegów. Należał do nich Karol Karwat, czy sporo starszy od niej Olek Górecki. Bardzo lubiła wiejskie prace gospodarskie. Konie i psy cieszyły się w majątku dużą sympatią. Były tam także stawy rybne, w których hodowano karpie.
Autorka opisuje niektóre postacie, które zapamiętała z Pawłowic, jak np. Przedpełskich (dziadków przyrodnich braci Haliny Martin), Andrzejkę (kucharkę), Bolka Góreckiego, Ryszarda Wernera. Wspomina także mieszkające we dworze dzieci: Basię i Kaję Martinówny, Bogdana i Nutka Wojnarowiczów, Michała i Andrzeja Wernerów; żydowskie dzieci uratowane z getta: jak np. Krysia; oraz wakacyjnych przybyszów z Warszawy, jak ona z Zośką, Ewę i Adasia Stępniewskich. W tekście znajdujemy też opisy niektórych wydarzeń z tamtych czasów, jak utonięcie Heńka Matulki, śmierć Michała Wernera, czy romanse mieszkańców i gości dworu.
Na przełomie 1942 i 1943 r. majątek zabrali Niemcy i od tej pory Ania i Zośka spędzały wakacje w pobliskim Maryninie. Majątek należał do państwa Najmarków, ale zarządzała nim również pani Martin, ponieważ oni jako Żydzi musieli się ukrywać. Rok później Marynin stał się jedynym domem rodziny Sławińskich.