Maria Ważykowa do Haliny Martin, 25.08.1975
List do Haliny Martin. Autorka bardzo dziękuje za wszystko, co Halina dla niej robi i błaga o wybaczenie, że pisze z opóźnieniem. Na usprawiedliwienie ma to, że się rozchorowała na kręgosłup i strach, że może przestać chodzić, rozbił ją psychicznie, że nie może się pozbierać do dziś. Teraz jest pod Warszawą, w Konstancinie, na rehabilitacji, gdzie dopiero teraz może wypróbować nową protezę. Ogromną pomocą dla niej była wizyta u prof. Martina, którą zawdzięcza Halinie. Zaraz po powrocie do domu zadzwoniła do pani Zofii W. [nazwisko nieczytelne] i ucięły sobie dosyć długą pogawędkę. Obie nie mogły się nachwalić Martinowej. Pani Zofia zachowała o niej tyle żywych i ciepłych wspomnień, że z satysfakcją teraz o tym pisze.
Ostatnio ma wspaniałą zabawę – nagrywanie starych piosenek, począwszy od czasów szkolnych i harcerskich. Żałuje tylko, że nie gra na żądnym instrumencie, bo bez akompaniamentu to jej śpiewanie jest dosyć ubogie. Ale rodzinie się podoba.
Na koniec pyta o zdrowie Haliny, o jej matkę, czy jest jeszcze w Londynie. Prosi o przekazanie pozdrowień dla niej.