Koleje przejść moich od 1879 r. do 1882 r.
Koleje przejść moich... to wspomnienia nieznanej z imienia i nazwiska autorki (z treści wynika, że nazywano ją Olesią) spisane w formie trzech listów do przyjaciółki, Józefy Dybowskiej, mieszkającej w majątku Rudzica Mińska. Listy nie posiadają dat, przypuszczalnie zostały wysłane. Brak wzmianek na temat wcześniejszego życia autorki, przytoczone wydarzenia rozegrały się w latach 1879–1882. Zachowane do dziś kartki to kopie wykonane przez księdza Klemensa Tracewskiego, u którego autorka mieszkała. Do wspomnień dołączony jest list przewodni księdza Tracewskiego, skierowany do naczelnego „Gazety Świątecznej” z prośbą o zapoznanie się z przekazanymi tekstami. Droga Olesi wiodła przez różne placówki: w Pryjucie, Ochcie, chwilę była znów w Hnieźnie, potem w Łunnej i w Grodnie. Około 1880 r. wróciła do ks. Klemensa, gdzie zajęła się pracą fizyczną, aby „zwalczyć objawy śmierci duszy”. Jej życie na wsi nie było łatwe, ludzie nie traktowali jej poważnie, uznając ją za wariatkę.
List do przyjaciółki rozpoczyna od deklaracji, że zawsze gardziła jałmużną, i wskazuje imiennie osoby, które postrzega jako swoich wrogów. Opisuje, że w potrzebie schroniła się u ks. Klemensa i tam urodziła syna, któremu dała na imię Erazm. Dziecko było nieślubne, a Olesi zarzucano, że uwiodła kogoś (prawdopodobnie jakiegoś księdza), choć w żadnym miejscu wspomnień nie zdradza, kim jest ojciec jej dziecka. Zmuszona była sama opiekować się dzieckiem, ponieważ służba z nieznanych powodów uciekła z plebanii. Obecność położnicy na plebanii wzbudzała niezdrową sensację, wkrótce po narodzinach dziecka u ks. Klemensa pojawiła się pewna kobieta, która nalegała, by Olesia wyjechała z Hniezna, ponieważ sieje wstyd i zgorszenie. Do wyjazdu nie doszło. Dziecko po krótkiej chorobie zmarło, a Olesia stała się podejrzaną o zamordowanie własnego synka. Następnie opisuje swoją podróż do Petersburga, gdzie chciała prosić o łaskę szefa żandarmów, po tym jak okazało się, że jej dokumenty zostały sfałszowane. W czasie śledztwa pojawia się informacja, jakoby Klemens był bratem Olesi, nie jest to jednak informacja możliwa do zweryfikowania (sam ks. Tracewski we wspomnianym liście nie przyznaje, że są to wspomnienia jego siostry). Olesia we wspomnieniach pisze, że utrwala to wszystko, by zdjąć z ks. Klemensa hańbę za jej zeznania, kiedy powiedziała żandarmom, iż ks. Tracewski jest jej mężem. W Petersburgu Olesia została skierowana do zakładu dla obłąkanych. Tam uznano ją za wariatkę „ze zmysłowej miłości”. Opisuje trudne warunki, w jakich przetrzymywane są pacjentki, oraz to w jaki sposób są traktowane. Autorka wspomina własne zachowania: fanatyzm religijny, wiarę w siłę modlitwy, ufność w słyszane głosy powtarzające, że jest święta, czy fascynację postacią św. Joanny d'Arc. Zaznacza, że lekarze za wszelką cenę chcieli wykazać, że musi być poddana dalszemu leczeniu, także później, gdy od ich decyzji zależało, czy będzie mogła wrócić do domu. Wyraża zdziwienie tym, jak podle i z pogardą zakonnice pracujące w zakładzie traktowały pacjentki: wspomina chwile, gdy była zamykana w karcerze bez jedzenia i picia. Olesia jest dobrą obserwatorką, zauważa, że w szpitalach przetrzymywani są więźniowie polityczni. Jest świadoma obecności szpiegów na oddziałach, choć nie jest pewne, czy nie było to jej urojenie.