Janina Kabacińska do Żanny Kormanowej, 1959-1964
Kolekcja listów i kartek do Żanny Kormanowej pisanych z Tokio, gdzie autorka wraz z mężem przebywają na placówce. Listy zawierają niezwykle ciekawe obserwacje z dalekiego kraju. Autorka pisze o sprawach, które ją szczególnie poruszają, zarówno z życia codziennego, jak i publicznego, a także o tamtejszych zwyczajach i zachowaniach ludzi.
Państwo Kabacińscy przyjechali do Tokio w grudniu 1958 r, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Autorka opisuje atmosferę, jaka panowała w mieście w tym okresie. Wszędzie mnóstwo choinek i Mikołajów, słychać bożonarodzeniowe melodie. Nawet w lokalu nocnym można usłyszeć Cichą Noc, do której tańczą pary. Dni 1-5 stycznia, to dla Japończyków czas uroczystości noworocznych, odwiedzają się wtedy wzajemnie i obdarowują prezentami. Japonki noszą w te dni wyłącznie kimono. Tokio to miasto, które oszałamia przybysza - portowe, niskie, z wąskimi uliczkami bez trotuarów dla pieszych, cuchnące rybami i olejem sojowym. W świetle dziennym przeraża, zaś nocą pięknieje – wrażenie robi pełno reklam i świateł, szalony ruch samochodowy, mnóstwo sklepów. Trudno zrozumieć mentalność Japończyka. Jest grzeczny, zawsze uśmiechnięty, nisko się kłania, często przeprasza i dziękuje. Ale nie można odgadnąć, co myśli. Ludzie bardzo dbają o higienę osobistą, zawsze czyści i schludnie ubrani, ale to co poza ich domem, nie obchodzi ich. Śmieci wymiatają na ulice. Pracują bardzo powoli, są tanią siłą roboczą.
Ona z mężem mają ładne 3-pokojowe mieszkanie i cieszą się miłym towarzystwem młodych ludzi z ambasady. Gdy powiedziała ambasadorowi Żebrowskiemu, że zna prof. Kormanową, poprosił o przekazanie jej pozdrowień. Kierownikiem męża jest Jan Gell, który jest dla niego także nauczycielem. Janina bierze lekcje angielskiego, żeby móc czytać dostępną tam prasę i literaturę. Chciała studiować historię Japonii, ale okazało się to zbyt drogie. Pyta Kormanową, co słychać na jej seminarium doktoranckim, co u kolegów, czy wybrali już tematy swoich prac. W jednym z pierwszych listów autorka nawiązuje do referatu, który wysłała Kormanowej i cieszy się, że jej praca ukaże się w prasie.
W kolejnych listach autorka opisuje swoje życie w Japonii. Dzieli się swoimi wrażeniami np. z „sakury”, czyli okresu kwitnienia wiśni. To dla Japończyków nie tylko podziwianie kwiatów, ale też czas specjalnych spotkań w parkach wiśniowych. Całe gromady ludzi zasiadają na wypożyczonych matach i urządzają sobie piknik. Duża butla sake krąży wśród nich, tu i tam dosiadają się gejsze, grając na instrumentach i śpiewając, a ludzie zaczynają śpiewać z nimi i tańczyć. W jednym z listów znalazł się opis trzęsienia ziemi w Tokio. Wielkim przeżyciem był dla niej przyjazd „Mazowsza”. Chodziła na wszystkie koncerty i przebywała z zespołem do późnych godzin nocnych. Panowała wtedy niezwykła atmosfera polskości, na koncerty przychodzili emigranci polskiego pochodzenia z różnych stron świata (Amerykanie, Australijczycy). Szczególnym czasem dla niej było także święto 22 Lipca, z okazji którego co roku ambasada organizowała przyjęcia, które cieszyły się dużą popularnością. Również obchody 1-majowe były przez Kabacińską szeroko opisywane w listach. Sporo miejsca poświęcała także bieżącym wydarzeniom politycznym, jak np. strajki robotnicze, czy górnicze, wybory parlamentarne, rozłam w socjalistycznej partii JSP. Opisywała relacje pomiędzy socjalistami i marksistowską partią JPK, które w Japonii nie były tak wrogie, jak w innych państwach. Dosyć szczegółowo relacjonowała sprawę Okinawy, wyspy z archipelagu Riukiu, która po II wojnie światowej, na mocy Traktatu Pokojowego z San Francisco została oddana pod jurysdykcję Stanów Zjednoczonych. Japończycy nigdy nie przestali dążyć do odzyskania wyspy, aczkolwiek mieli do niej roszczenia także Chińczycy i Koreańczycy. Z listów wynika, że Kormanowa żywo interesowała się sprawami Japonii i historią japońskiego ruchu robotniczego i prosiła swoją studentkę o przekazywanie informacji na ten temat. Kabacińska nawiązała kontakty z tamtejszymi historykami zajmującymi się historią Europy Wschodniej. Poznała m.in. dziennikarza Takenami, specjalizującego się w sprawach gospodarczych, a także prof. Ryochu Umeda, wykładającego na Uniwersytecie Kansay koło Kyoto, znającego dobrze Polskę, uznawanego w Japonii za specjalistę od spraw polskich i języka polskiego. Profesor Umeda mieszkał w Polsce przed wojną, opracował podręcznik gramatyki języka polskiego dla studentów, przetłumaczył „Quo Vadis” na język japoński, był także autorem wielu publikacji o sprawach polskich. Jednym z jej uczniów (dawała lekcje języka polskiego dla Japończyków i emigrantów pochodzenia polskiego) był młody historyk, asystent na uniwersytecie tokijskim, który bardzo interesował się historią Polski i zamierzał przyjechać do nas na studia.
Autorka pisze także o swoich wakacjach, spędzanych w Japonii. Pierwsze lato spędziła w luksusowej miejscowości Hayama, nad Pacyfikiem, gdzie, podobnie jak większość ich towarzystwa, mieli wynajęty domek, oryginalny japoński, z przesuwanymi ścianami i tatami zamiast podłogi. Hayama uchodziła za najelegantszą miejscowość w Japonii. Codziennie można było zobaczyć cesarza, który miał tam swoją rezydencję. Kobiety spędzały czas na plażowaniu i kąpielach morskich. Ich mężowie zjeżdżali do nich na weekendy. W pogodne dni widać było ośnieżony szczyt Fuji. Pan Kabaciński zamierzał go zdobyć podczas swojego urlopu. Kolejne wakacje mieli spędzić w kraju, ale w ostatniej chwili odwołano ich urlop, więc wybrali się do Osaki. Zwiedzili także Kyoto i inne atrakcje turystyczne: tamtejsze zamki, szkołę gejsz. W 1961 r. na urlop pojechali do Polski, zwiedzając po drodze Hongkong, Bangkok, New Delhi, Kair, Ateny, Rzym, a w drodze powrotnej Paryż, Istambuł, Ankarę.