Dziennik Ewy Kołaczkowskiej
Dziennik pisarki, o dużych walorach literackich. Pierwsza notatka z 20 stycznia 1940 r. Z notatek wynika, że zapiski wojenne były pierwszym diariuszowaniem autorki (albo podjętym na nowo po długiej przerwie). Zachowany maszynopis powstał po wojnie, najpewniej w okresie, kiedy Kołaczkowska porządkowała osobiste papiery (wtedy też powstało wspomnienie o Jerzy Ostrowskim). Autorka motywuje się do regularnego pisania w niekomfortowych warunkach. Traktuje też to codzienne niemal diariuszowanie jako luksus – widzi w tym swoją uprzywilejowaną pozycję. Wysoko ocenia Journal intime Henriego-Frédérica Amiela, którego nazywa swoim bliźniakiem, ale z „lepszym aparatem intelektualnym” (s. 30). Wiele fragmentów z dziennika Amiela podaje w swoich zapiskach we własnym tłumaczeniu. Oprócz książki Amiela czyta także Kołaczkowska dzienniki Katherine Mansfield.
Diarystyczna narracja jest zróżnicowana, odbiega w dużej mierze od rejestrowania wyłącznie bieżących, codziennych wydarzeń na rzecz pogłębionych analiz charakteru człowieka, rejestru snów, odniesień literackich i politycznych. Skłonność Kołaczkowskiej do psychologicznego interpretowania ludzkich zachowań ujawnia się na przykład w notatkach dotyczących rozmów z matką, które skłaniają Kołaczkowską do przemyśleń na temat dwoistej natury człowieka: powierzchownej i wewnętrznej. Z drugiej strony celem jej samodoskonalenia jest wyzbycie się zainteresowania drobnostkami życia codziennego. Tak zarysowane granice pracy nad sobą powodują, że diarystka odczuwa antypatię wobec innych ludzi. Innym charakterystycznym rysem jej osobowości, podkreślanym w wojennych zapiskach, są pragnienie bycia czynną i strach przed biernością (przede wszystkim intelektualną). Profesor Tretiak, z którym Kołaczkowska korespondowała w 1940 r., napisał jej, żeby w utworach powojennych nie bała się odsłaniać prawdziwej natury człowieka, która ujawniła się w czasie wojny.
W kwietniu 1940 r. Kołaczkowska dowiaduje się o utworzeniu getta warszawskiego (od znajomych, którzy wrócili do Warszawy, słyszy, że nastrój wśród mieszkańców jest pełen nadziei, „ludzie nie narzekają, pomagają sobie wzajemnie” – s. 42). Ze smutkiem przyjmuje informację o kapitulacji Francuzów. Oprócz wiadomości politycznych są w dzienniku Kołaczkowskiej z 1940 r. również odniesienia do sytuacji w domu – obowiązków gospodarskich, które autorka wykonuje. Wspomina ona także o pani Daszkiewiczowej z dwoma synami, przymusowo wysiedlonej z Wielunia (matka diarystki notuje nawet nazwiska osób przybyłych do nich i tych, które odjechały).
Styczeń 1941 r. mija Kołaczkowskiej pracowicie – prowadzi lekcje z dziećmi, pisze Zaczarowany strych, rzadko rozmawia z domownikami. Notatki z kolejnych miesięcy stają się znacznie rzadsze. Z niechęcią pisze o rozmowach i stosunkach w domu rodzinnym – monotonnych, przewidywalnych, nudnych. Odskocznią od towarzysko-rodzinnego niespełnienia są liczne lektury: Pod słońcem szatana Georges’a Bernanosa, Kuzynka Bietka Honorégo Balzaca, proza Charlesa Dickensa. Próbuje też tłumaczyć Mrs. Dalloway Virginii Wolf. Wiadomości o kolejnych zgonach bliskich albo znajomych osób, a także niepewność wywołana wojenną sytuacją wpędza Kołaczkowską w przygnębienie, zbliżone do rozpaczy (s. 125). Podobnie jak rok wcześniej, narracja diarystyczna Kołaczkowskiej przeplatana jest fragmentami z listów: profesora Tretiaka, Janusza (prawdopodobnie narzeczonego albo brata, przebywającego w oflagu).
W partii dziennika z 1942 r. zmienia się struktura narracji diarystycznej – nad notatkami osobistymi, pierwszoosobowymi, zaczynają dominować umieszczone w dzienniku listy otrzymywane przez autorkę i te, których była nadawczynią. Zamieszcza zatem listy Janusza, przyjaciółki Wandy. Przerywa natomiast korespondencję z Tretiakiem – na skutek przeszukania mieszkania Tretiaka na Nowym Zjeździe w Warszawie bezpieczniej było dla obojga zaprzestać wymiany listów. W kolejnym roku wojny i kolejnym spędzonym w Strzyżewicach Kołaczkowska nie ustaje w pracy intelektualnej. Czas wypełniają jej liczne lektury, m.in. listów Katherine Mansfield. Powtarza się zniechęcenie do kontaktów towarzyskich, ich przewidywalność i małostkowość. Drażni poza tym Kołaczkowską wcześniej już w dzienniku podejmowane zagadnienie dwoistości ludzkiej natury – zewnętrznej i wewnętrznej (jawnej i niejawnej). W notatkach z 1942 r. pojawiają się uwagi na temat sytuacji Żydów. Z przerażeniem autorka dowiaduje się o ich traktowaniu, ale też przeciwstawia się ujawnianemu wszem wobec antysemityzmowi Polaków. Pisze o tym: „Ludzi konsoliduje nienawiść, która widocznie lepiej działa jako materiał spojeniowy niż miłość” (s. 159). Wyraża też diarystka poglądy nacechowane emancypacyjnie – nie zgadza się z posługującą rolą kobiety, z którą nie jest w stanie pogodzić swojej systematyczności w realizowaniu ambicji naukowych oraz literackich.
Na początku roku 1943 Kołaczkowska odczuwa potrzebę „zwierzeń i gadulstwa” (s. 180), chociaż wcześniej zamierzyła sobie, że dziennik będzie rejestrem przede wszystkim jej twórczości, a nie „kroniką” (w lipcu odnotowuje, że oprócz dziennika prowadzi jednocześnie notatki dzienne w kalendarzyku Polskiego Czerwonego Krzyża). W styczniu pracuje nad wspomnieniem z podróży po Anglii i ma świadomość, że będzie to raczej wspomnienie dla najbliższych przyjaciół. Maszynopisową wersję kończy dopiero w kwietniu. Po jednym egzemplarzu przygotowuje dla Janusza i profesora Tretiaka. Otrzymuje również list od przyjaciółki Wandy Ptaszyńskiej z pozytywną recenzją „Zaczarowanego strychu”. Wciąż dużo czyta: utwory Elizy Orzeszkowej (Kołaczkowska przymierza się do napisania o niej artykułu), Jana Parandowskiego, Grecję niepodległą Tadeusza Zielińskiego, prozę Józefa Ignacego Kraszewskiego. Po przeczytaniu książki Floriana Znanieckiego nabiera przekonania o istnieniu niezmiennych typów ludzkich. Nastroje mizantropii i smutku nasilają się latem – Kołaczkowska odczuwa zniechęcenie wobec ludzi orazwobec pracy pisarskiej. Z duży trudem posuwa się w opracowaniu szkicu poświęconego twórczości Orzeszkowej. Jest to również czas wzmożonej introspekcji – z rozgoryczeniem wspomina o niemożności przeżywania cierpienia innych ludzi. Melancholia sprawia, że notatki stają się coraz rzadsze.
W tej części dziennika diarystka umieszcza listy od Janusza i kopie swoich pisanych do niego, również listy przyjaciółki Wandy z Warszawy oraz Andrzeja Czempińskiego przebywającego – tak jak Janusz – w Woldenbergu. Korespondencję z „podchorążakami” traktuje Kołaczkowska zresztą jako osobiste notatki diarystyczne. Zresztą to właśnie listy zaświadczają lepiej niż dziennik o codziennych czynnościach autorki – oprócz pracy twórczej pracuje też w ogrodzie, zajmuje się kwestami i pakowaniem paczek dla jeńców przebywających w oflagach (w ramach działalności w PCK). Tylko kontakty ze służbą domową nie sprawiają jej trudności.
Rok 1944 nie przynosi zmiany nastrojów, które ogarnęły diarystkę kilka miesięcy wcześniej. W tej części dziennika znów przeważają listy nad osobistymi notatkami. Te ostatnie zaś przybierają nostalgiczny ton – Kołaczkowska ucieka od wojennej rzeczywistości we wspomnienia, ale też postanawia tworzyć w dzienniku literackie portrety osób, z którymi się zetknęła albo styka. W liście do Janusza zresztą wspomina, że być może te literackie sylwetki nadają się na materiał do powieści. Inspiracją do tego są też żołnierze przejeżdżający przez dwór rodzinny Kołaczkowskiej w Strzyżewicach. Natomiast w miejsce osobistych notatek z przełomu czerwca i lipca autorka zamieszcza w dzienniku reportaż poświęcony okolicznej grupie partyzantów.