Dziennik, 1844
Zapiski dziennikowe dokumentują codzienność i przemyślenia autorki od końca lutego do początku maja 1844 roku. Geryczowa opisuje bieżące wydarzenia zajmujące Polaków w Paryżu, w tym odbiór prelekcji Mickiewicza – relacjonuje także treść jednej z nich (z 5 marca), stwierdzając, że „wszystko tam było pomieszane” (k. 5v.). Autorka, która zarówno na emigrację, jak i na wykład udała się, by towarzyszyć synowi, „po skończonej mowie” dowiedziała się, „iż ma myśl, aby przystąpić do tej sekty” dla „spokojności duszy” (k. 6). Troska o syna stanowi centralny wątek dziennika. Matka martwi się o jego zdrowie fizyczne i psychiczne – Edward nie zamierza odwiedzać doktora, a jego wypowiedzi są świadectwem pogłębiającej się melancholii. Po zetknięciu się z ideami Towiańskiego nihilistyczne deklaracje Gerycza zaczynają przeplatać się z równie niepokojącymi wybuchami entuzjazmu („Zaczął chodzić prędko po pokoju, wołając »Rzeczy nadzwyczajne się dzieją, albo to koniec świata, albo ja wariat (...). Zgubiłem moje ja«” (k. 10v.)). Geryczowa nie wierzy plotkom, że „sekta ta jest płatna przez rząd Cesarza Mikołaja”, szuka nadziei w autorytecie Mickiewicza, który „nigdy [...] nie byłby przedajny” (k. 5). Ponieważ poeta „wierzy w mękę Zbawiciela”, autorka wierzy, aby „ta Sekta miała być ułudną i przekupną” (k. 6). Trudno jej jednak pogodzić nową drogę syna z własną dewocją. Świadczą o niej obszerne wpisy o charakterze religijnym, m.in. rozważania i relacje z kazań, zwłaszcza gdy ksiądz radzi, „aby nigdy nie schodził się z towiańczykami, bo mu to zmysły pomiesza” (k. 18v.). „O Boże. O Boże! O Boże!” – notuje Geritzowa 9 marca – „Co się stanie z Synem? [...] Już czyta tylko nowy Testament, któren mu dał Mickiewicz!” (k. 10). Edward konsekwentnie podąża za naukami poety, np. gdy ten każe mu, by „trzy dni z nikim nie mówił, a potem [...] mszę wysłuchał przed Obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej” (k. 35v.).